05 kwi Pieniądze to forma energii
Scrollując fejsa, po raz tysięczny natknęłam się na garść obiegowych komunałów, które ma chyba sobie za punkt honoru napisać każdy początkujący guru od osobistego rozwoju.
Czyli żeby z niechęcią napisać o pogoni za pieniądzem, jak nas to wszystko zniewala, odbiera radość i blokuje drogę do szczęścia. Ach, co to za niewola, ta nielubiana praca i jakie gorzkie pocieszenie w postaci mieszkania, samochodu i pełnej lodówki.
W domyśle zapewne mamy dojść do wniosku, że zarabianie należy sobie odpuścić na rzecz medytacji i siania dobrem oraz miłością. I, dziękuję państwu za uwagę i wysłuchanie wykładu, wpłaty na konto takie i takie jeśli chcecie tego więcej, są dostępne także ebooki, kursy i warsztaty, Wasz coach Waldek.
Coach Waldek za drobne monety wytłumaczy nam jak być szczęśliwym bez pieniędzy. Szkoda, że sam nie spróbuje.
No więc nie.
Dziękuję uprzejmie.
Ja pieniądze kocham, lubię i szanuję.
Dlatego nigdy nie mówię o nich infantylnie „pieniążki”, co jest powszechnym u nas zwyczajem. W ogóle w Polsce jeszcze do niedawna nie wypadało mówić o pieniądzach, a jeśli już to należało zaznaczyć, że w zasadzie to się nimi brzydzimy i interesują nas tylko „wyższe wartości”, ale, no cóż, żyć trzeba.
W przeciwieństwie do obnośno-obwoźnych coachów i trenerów duchowości uważam, że żeby „być”, to jednak należy też „mieć”, chyba, że jest się wyjątkowo odpornym na głód, zimno i poniewierkę. Ja nie jestem. Od razu choruję.
Tylko dlatego możemy teraz szeroko otwierać serca, mieszkania i portfele dla uciekających przed wojną mieszkańców Ukrainy, że poprzednie kilkadziesiąt lat spędziliśmy ciężko pracując i dorabiając się. Z pustego i Salomon nie naleje.
Pieniądze lubię zarabiać i lubię wydawać. Ciężko na nie pracuję i kocham to.
Lubię się nimi dzielić z bliskimi osobami, albo udzielać pomocy osobom dalszym. Pieniądze uważam za jedną z form energii i wyznaję teorie przepływu, zgodnie z którą pieniądze powinny płynąc szerokim strumieniem do nas i od nas.
Niestety, takie teksty jak wspomniany, deprecjonujące zarabianie pieniędzy na rzecz „bycia wolnym” mają u nas szerokie branie, bo to bardzo wygodne przyjąć założenie, że co tam się będę nadwerężać robotą skoro „pieniądze szczęścia nie dają”.
No, z tego co wiem, bieda też szczęścia w żaden sposób nie gwarantuje, a kłopoty finansowe bywają źródłem wielu nieszczęść.
Na Śląsku jest nawet takie powiedzenie: „bieda drzwiami, miłość oknem” ładnie i skrótowo ilustrujące co się dzieje w związkach dotkniętych przez problemy z kasą.
Co z tego dla nas, drogie Wiedźmy?
Nie słuchajmy bzdur. Pieniądze są ok, ważne do czego ich używamy. Zarabianie jest w porządku i nie dawajmy się wkręcać filozofii, że pogoń za pieniądzem jest be.
Brak własnych pieniędzy potrafi zniewolić i przekonała się o tym niejedna „niepracująca” żona dotknięta przemocą ekonomiczną.
Pieniądze to forma energii, posiadanie ich daje poczucie siły, podnosi poczucie własnej wartości i daje wolność robienia tego, na co ma się ochotę. I z kim ma się ochotę.
I najważniejsze.
Pieniądze, które zarabiamy są wyrazem uznania dla tego co robimy. Dla naszych umiejętności, kompetencji i wiedzy.
Dlatego starajmy się nie pracować za darmo lub półdarmo, chyba, że na wojennym wolontariacie, to inna kategoria.
Pochwały szefa są fajne, ale przelew na konto jeszcze fajniejszy. Nie znam faceta, który by się zadowolił samymi pochwałami i nie poszedł po podwyżkę, która mu się należy.
To spadek poprzednich epok, że kobiety nie mówią o pieniądzach i właściwie to wcale nie wiedzą skąd się one biorą, zupełnie jak podlotki z epoki wiktoriańskiej. Wtedy też nie wiedziały skąd się biorą dzieci i o tym, że mogą mieć orgazm. I nie miały nic do powiedzenia w sprawach własnej egzystencji.
Ja lubię. I pieniądze i orgazmy.
I mam sporo do powiedzenia.
Amanda
Posted at 11:52h, 05 kwietniaTen kraj, przez historyczne zaszłości i obecną głupotę i nadęcie wielu ludzi tu mieszkających, jeszcze długo pozostanie krainą absurdu jakich na tym świecie mało i w tyle za normalnymi państwami, choćby Finlandia, Czechy, czy Kanada. I to nie tylko w kwestii pieniędzy, w końcu biedakowi-leniowi, któremu się nie chce i weź Pan daj, łatwiej pleść albo łykać takie farmazony niż przyznać prawdę o sobie. Jeden Pan nazywa ładnie Polskę w swoich felietonach Absurdystan, jest nawet cała seria o tym, i to mi obecnie bardziej pasuje do tego kraju 😀 Absurd goni absurd a ludzie temu przyklaskują i, co głupsi, są z tego dumni. Jak ktoś odważy się powiedzieć prawdę to zaraz ,,bul” tyłu, że ,,antypolonizm” i nie można ruszyć świętej krowy xD Chyba anty-idiotyzm 🙂 Tak na marginesie, to mnie bardzo ciekawi, że są na świecie też inne państwa w tzw. niekorzystnym położeniu, obok jakiegoś agresora, i one jakoś jednak potrafiły politykę inaczej prowadzić i wcale nie kolaborowały. Dalej są i maja się dobrze, rozwijają się, mają dawną kulturę, sztukę, edukację, nikt im niczego nie zniszczył ani nie narzucił. I one same tego nigdy nie robiły innym. Ale to pewnie pomówienia i spisek mający na celu oczernić ,,polskość” xD Co jeszcze ciekawsze, w wielu innych językach niż polski, raczej mówi się o sobie jako ,,tożsamość narodowa” czy ,,etniczna” ale nie, to za mało dla pat-RYJ-oty, trzeba było wymyślić jeszcze dodatkowe słowo jak ,,polskość” bo nie wystarczy powiedzieć ,,jestem Polakiem/Niemcem/Francuzem/Kanadyjczykiem/Malezyjczykiem” a reszta to się rozumie. Dla Hiszpana nie trzeba dodatkowego słowa jak ,,hiszpańskość” wystarczy ,,hiszpańska tożsamość”, ,,bycie Hiszpanem”, to się przecież rozumie a cebulak (bo nie normalny Polak) musi to 10 razy napodkreślać. Nie trzeba kabaretu, czy stand up-a, wystarczy tu mieszkać albo znać realia nawet nie mieszkając. W kategorii komedio-dramat roku ten kraj dostałby ze 3 Oscary w obecnej formie.
Wiedźma Radzi
Posted at 20:21h, 05 kwietniataki wynik wycinania elity