Królewna z drewna

Królewna z drewna

Bardzo lubię Shreka. Zwłaszcza pierwszą część i scenę budzenia Fiony i zabierania jej z zamku smoczycy. Wydaje się, że scenarzyści świetnie uchwycili tam pewne charakterystyczne zjawisko. Przypomnę. Fiona czeka w zamku na królewicza, który pokona smoka i obudzi ją pocałunkiem miłości. Ma na ten temat swoje wyobrażenia. Zarówno dotyczące wyglądu i zachowania wybawcy, jak i przebiegu całego procesu. I, oczywiście, spotyka ją ogromne rozczarowanie. Zamiast królewicza ogr, zamiast subtelnej gry wstępnej, szybkie kino akcji. Ale Fiona jest mądra. Potrafi zaakceptować fakt, że rzeczywistość jest inna niż dziecinne marzenia. Docenia zalety Shreka i zakochuje się w nim.

Niestety, mam wrażenie, że wiele kobiet mogłoby się sporo z tej bajki nauczyć. A nie potrafią. Narzekają, że są samotne, a żaden spotykany mężczyzna nie przypomina królewicza, albo choćby rycerza z dziewczęcych snów. Kurczowo trzymają w garści wycięty z marzeń szablon i przykładając go do kolejnych kandydatów, nieodmiennie przeżywają to samo rozczarowanie, które przeżywała Fiona. Tylko zamiast wyrzucić szablon, bo okazał się bezużyteczny i cieszyć zaletami napotkanego Shreka, wracają pod opiekę mamusi smoczycy i zasypiają w oczekiwaniu na pocałunek „prawdziwej miłości”.

Wydaje się, że mężczyźni są tu bardziej praktyczni. Rozglądają się w dostępnych opcjach, startują zwykle lekko powyżej progu kompetencji, ale jak się nie uda, to cieszą się tym, co jest. Zdarzają się, oczywiście, tacy, którzy w nieskończoność czekają na królewnę, bo im mamusia wytłumaczyła, że jedynie posiadaczka błękitnej krwi jest ich godna, ale to raczej wyjątki. I to przeważnie mamusia czeka na ewentualne kandydatki z testowym ziarnkiem grochu, prowadząc selekcję ostrzejszą niż ochrona najbardziej ekskluzywnego klubu. Normalny facet najczęściej bierze to, co ma pod ręką, stąd zawrotne kariery sekretarek prezesów. Fachowo nazywa się to efektem częstej ekspozycji.

Kobiety inaczej. Lista konkretnych wymagań i odhaczanie. A jak kandydatowi się nie uda doskoczyć do zawieszonej wysoko poprzeczki, bezwzględna dyskwalifikacja. Ja to rozumiem. Trzeba mieć wymagania i nie poprzestawać na byle czym. Ale dobrze byłoby też czasem mieć lustro, albo chociaż szczerą przyjaciółkę. Czasem też zastanowić się, co my mamy do zaoferowania tak naprawdę i czy to same zalety. Pamiętajmy, że w końcu okazało się, iż Fiona to w rzeczywistości ogrzyca a nie prześliczna i smukła księżniczka. Ale była ze swoim Shrekiem bardzo szczęśliwa.

 

2 komentarze
  • M
    Posted at 21:26h, 08 lipca Odpowiedz

    A mi się wydaje, że to normalny socjobiologiczny mechanizm właśnie 🙂 W końcu facet nie inwestuje energii w ciążę (jeśli planuje dzieci) i nawet jak samica ,,trochę nie teges” to ich ewolucja nauczyła, że bardziej niż jakość liczy się dostępność samic. A samica nie może tyle razy (w sumie może ale nie żeby wydać tyle potomstwa) to patrzy na jakość. Nawet jak w gruncie rzeczy nie chce dzieci.

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 09:11h, 04 grudnia Odpowiedz

      ja nie mówię żeby całkiem rezygnować z wymagań, tylko żeby one były realistyczne 🙂

Post A Comment