25 gru Marrakesz 5 rano
Czasami impulsy do podróży przychodzą z dziwnych stron. Do Toskanii pojechałam po przeczytaniu „Udręki i ekstazy” Irvinga, zeby zobaczyć rzeźbę Dawida w oryginale. A bilet na lot do Marrakeszu zabukowałam, bo mi chodził po głowie tytuł płyty Agnieszki Maciąg. I w ogóle sama nazwa miasta ma już w sobie coś nieodparcie tajemniczego i egzotycznego. Marrakesz.
Po raz pierwszy miałam znaleźć się na własną rękę i samotnie w kraju muzułmańskim, więc starannie się przygotowałam. Co polecam, bo odjechane pomysły dobrze jest jednak wesprzeć odpowiednim reaserchem. Miałam chustę, długie spodnie, bluzki z długimi rękawami. Aczkolwiek na miejscu okazało się, że akurat w samym Marrakeszu francuskie turystki chodzą swobodnie w sukienkach na ramiączkach. Zaopatrzyłam się w przewodniki, znalazłam blogi o Maroku i fejsowe fanpejdże (Maroko po polsku). Nawiązałam kontakt z Polką mieszkającą w Marrakeszu (AYASO concept store). Za poradą jednego z blogerów wykupiłam przez internet lekcję gotowania w szkole Faim d’Epices.
A i tak w drodze na lotnisko zastanawiałam się, co mi u licha, strzeliło do głowy i jak się z tego wszystkiego wyplątać. Żadna, nie szargająca godności wiedźmy, wymówka nie przyszła mi do głowy, więc poleciałam i oto w środku dnia znalazłam się na lotnisku Menara w Marrakeszu, z moim łamanym angielskim i świadomością, że nie znam kraju, ludzi, języka, a żadna pomoc nie nadejdzie.
To się nazywa wyjście ze strefy komfortu! I od razu mówię, że akurat Marrakesz jest na takie eksperymenty wymarzony. Witają cię słońce, pola kwitnących róż i przyjaźnie nastawieni ludzie, bardzo starający się zrozumieć twój marny angielski.
Nie będę opisywać miasta, bo to trzeba zobaczyć, a fachowe opisy zabytków są świetnie zrobione na podróżniczych blogach. Na przykład Kropla Arganu, bardzo ciekawy blog o Maroku i nie tylko. Warto Marrakeszowi poświęcić parę dni, ma niepowtarzalny klimat, a widok meczetu Kutubijja i nawoływanie muezina do porannej modlitwy nastraja metafizycznie nawet mnie. Zobaczycie piękny Pałac Bahia i kupicie najlepsze przyprawy w cudownych, kolorowych sklepikach. Zamówicie tatuaż z henny na placu Jemaa el Fina. Przejdziecie do świata baśni w Ogrodzie Majorelle. A dzień spędzony w szkole gotowania u Michela i jego ślicznej żony jest absolutnie warty swojej ceny i robię po jego naukach świetny tajin.
Natomiast udzielę wam jednej bardzo pożytecznej rady podróżniczej. Jadąc na wycieczkę w nieznane miejsce, kiedy umawiacie się z kierowcą hotelowego busika na zbiórkę po trzech godzinach zwiedzania wodospadu- koniecznie zróbcie zdjęcie kierowcy, busikowi i knajpie, pod którą zaparkowaliście. To wam umożliwi odnalezienie właściwego samochodu pośród setek innych, które przybędą tam, kiedy będziecie na wycieczce. I w drogę!
No Comments