05 wrz Sic transit gloria mundi
Podobno generałowie zawsze wygrywają poprzednie wojny. Bardzo dobrym przykładem na poparcie tej tezy była francuska linia Maginota, czyli system francuskich fortyfikacji wzniesiony po pierwszej wojnie światowej, który miał zatrzymać Hitlera. No cóż, wszyscy wiemy, jak to się skończyło.
A skojarzyło mi się to z poranną lekturą posta Andrzeja Saramonowicza na fejsie, w którym on odmawia określania „pana Szutowicza” zaimkami żeńskoosobowymi tylko z tego powodu, że Margot tak sobie życzy. Koronnym argumentem jest to, że pana Kaczyńskiego też nie będzie nazywał patriotą, bo on sam o patriotyzmie ma całkiem inne pojęcie.
Saramonowicza cenię i lubię, ale ten komunikat trochę mi przypomina ową słynną linię Maginota. I podejrzewam, że współczesność ominie go z równą gracją, co Niemcy francuskie garnizony.
Zdanie Saramonowicza podziela wielu moich znajomych, a mnie, szczerze mówiąc, dziwi to upieranie się przy jasnym zdefiniowaniu cudzej płci i „nie oddamy ani guzika”, chłop to chłop, a baba to baba.
A dlaczego? A dlatego, że potrzeba jednoznacznego przypisania do określonej płci lekko się nam jakby zdezaktualizowała. I chyba tylko transseksualistom jeszcze spędza sen z powiek, kiedy usiłują się samozdefiniować.
Zupełnie tak samo jak prawo do małżeństwa obchodzi najbardziej homoseksualistów, podczas gdy cała reszta rozwodzi się na potęgę i kwestionuje sens stałych związków.
Wracając do problemu tożsamości płciowej.
Kiedyś to było bardzo ważne. Byłeś mężczyzną, to miałeś prawo głosowania, prawo do wykształcenia i prawo do ginięcia za ojczyznę. Byłaś kobietą, to miałaś określone obowiązki, za mąż wyjść, dzieci rodzić, a jak nie, to do klasztoru Ofelio. To duży skrót i uproszczenie, ale nie chcę się rozpisywać. Role były jasno podzielone, kolorki przydzielone, różowy dziewczynki, niebieski chłopcy, koniec kropka.
Do dziś znamy kultury, w których kobieta, aby kierować rodziną musi się przebierać w męskie stroje i wtedy mówi się o niej „on”, choć żadnej operacji sobie nie robi. Może Andrzej Saramonowicz powinien częściej oglądać programy Martyny Wojciechowskiej. Podróże kształcą.
Tyle, że są to kultury nieco mało uwspółcześnione.
Dla tych, którzy żyją w 21-szym wieku w krajach rozwiniętych, ta potrzeba określenia kto jest kim i tym samym wdrożenia konkretnych procedur jakby straciła rację bytu. Odseparowane płciowo są jeszcze toalety i więzienia, ale już w serialu Ally McBeal toalety w kancelarii były koedukacyjne i nikomu to nie przeszkadzało. A, biorąc pod uwagę chociażby ostatnie doświadczenia z pandemią, jestem sobie w stanie wyobrazić czasy, kiedy oszczędzając na strażnikach, będziemy umieszczać skazanych w ich własnych mieszkaniach pod nadzorem odpowiedniej aplikacji, a separować ich od społeczeństwa poprzez odcięcie od netu i to będzie najgorsza kara.
Więc czy naprawdę i właściwie do czego jest nam takie strasznie potrzebne określanie, czy ktoś jest kobietą czy mężczyzną? Sprawdzanie DNA, grzebanie w majtkach i ocenianie stroju i makijażu? Bo jak się nie dowiemy, to będziemy zagubieni jak przysłowiowa Andzia w parku? A kiedy wreszcie zedrzemy bieliznę i sztuczne rzęsy to odetchniemy, że świat wprawdzie się zmienia i pędzi, ale wciąż sobie radzimy?
Bo nie możemy się obyć bez zwrotu „Pan, Pani” w służbowej korespondencji? I chcemy wiedzieć kogo obsobaczyć na drodze, bo prowadzi „jak baba”?
Jeszcze jakieś trzydzieści lat temu moja własna babcia domagała się ode mnie założenia sukienki, bo „galoty” to noszą chłopcy. Potem też miała parę uwag co do mojego postępowania, że jest mało kobiece. Właśnie dlatego, że miała w głowie określony obraz, przypisany konkretnej płci. Dziewczynki małe są z cukru całe, wiadomo. No i co z tego zostało?
Oglądamy sobie właśnie bardzo dobry serial na HBO „Years and years” , polecam gorąco. Poszerza horyzonty. Naprawdę już niedługo będziemy mieć dużo większe problemy z określeniem cudzej tożsamości niż badając genitalia.
Mówi wam coś określenie- transludzie?
Amanda
Posted at 19:47h, 06 wrześniaZ tym, że dużo ludzi bezmyślnie pije do Margot się zgadzam. Nie zgadzam się tylko z jednym. W dobie obecnych, patriarchalnych dupków, którzy nie widzą nic złego w gwałtach, wolałabym, żeby toalety nie były koedukacyjne jednak. Moze tego też się boją, jeśli chodzi o kobiety, u ludzi takich jak Margot. Ze facet chce się za kobietę podać, żeby mieć łatwiejszy ,,dostęp” do kobiet np. w toaletach. Chociaż to przecież nie prawda u Margot raczej. Ale nie wykluczam, że są tacy faceci, prawdziwi dewianci. I, że oni nie są kobietą urodzoną faktycznie w złym (męskim) ciele tylko facetem i sobie tak kombinują i nie chcą korekty płci. Trzeba wziąć pod uwagę (nie mówię o Margot i prawdziwych trans), że są też i tacy. I niektórzy ludzie, którzy rozumieją osoby trans, tych dewiantów (a nie transów) się boją. A w drugą stronę, że facet się nie urodzi w ciele kobiety (tylko to jest prawdziwa kobieta, która dla wygody chce zmienić płeć) to w sumie nie wiem dlaczego do tego piją aż tak.Tutaj, nawet jeśli ktoś kombinuje, a nie naprawdę jest trans, zagrożenia żadnego nie widzę. Ot, najwyżej oszukuje siebie (albo i nie i wie, kim naprawdę jest) i innych żeby było jej łatwiej jak zmieni płeć na ,,niego”. Poza tym, np. u lwów w przypadku samic występuje czasami grzywa. Taka strategia, żeby obce lwy myślały, ze stado ma więcej samców. Ale swoje lwy traktują taką lwicę jak najbardziej jak lwicę 🙂 A ludzie, a przynajmniej połowa populacji, od kiedy makijaż (nie artystyczny) zaczął im przesłaniać człowieka(kę ;)) to już są jakby dewiantami. Bo im się podoba w ,,ten” sposób makijaż/buty/majtki a nie dobre geny i sam człowiek. Także no, nad tym bym się zastanowiła a nie nad zaglądaniem komuś w majtki 😉
Wiedźma Radzi
Posted at 20:02h, 07 wrześniagwałcicieli trzeba eliminować i tyle, a w dobie monitoringu to bez przesady z tym baniem się wszystkiego
M
Posted at 20:27h, 06 wrześniaJa się zupełnie zgadzam, że osobie naprawdę trans (czytaj: urodzonej w złym ciele) nie powinno się wmawiać na siłę kim jest, bo on/a tym kimś NIE JEST. Ale… U gatunku Homo sapiens występują dwie płcie. Samiec i samica. Kobieta i mężczyzna. Nie ma u nas czegoś takiego jak hermafrodyta albo bezpłciowiec. I nasz gatunek nie zmienia płci tak, że prawdziwa samica się zmienia w prawdziwego samca albo odwrotnie (jak u np. niektórych ryb). Mi naprawdę nie chodzi o rozmnażanie tylko. Ale ktoś albo jest kobieta (nawet jeśli się urodził w błędnie męskim ciele to jest kobietą ale KOBIETĄ a nie hermafrodytą) albo mężczyzna (tak samo jak poprzednio). Urodzenie w złym ciele (bycie trans) to coś jak błąd (przykre dla tej osoby a nie że on/a jest błędny/a). Powinien (powinna) być mężczyzną (kobietą) a urodził/a się w innym ciele, nie tym swoim. Ale płeć dalej ma JEDNĄ (tą, której jej organizm powinien się urodzić ale się tak nie stało z jakiegoś powodu) a nie, że nie ma wcale albo ma obie na raz albo jest raz tym a raz tym. Urodzenie nie w tym ciele to nie ,,straszny gender”, to błąd natury (ale nie ta osoba jest straszna tylko dla niej to przykre doświadczenie i dlatego to błąd, bo cierpi przez to). Ale już twierdzenie, że nie ma się płci wcale albo ma obie, nie jest naturalne i normalne, według mnie. I nie ma z byciem trans (urodzonym w ciele nie swojej płci) nic wspólnego.
Normalne (to chyba po angielsku gender dysphoria, dysforia płciowa): Kobieta urodzona w męskim ciele-kobieta, mężczyzna urodzony w kobiecym ciele-mężczyzna. Korekta lub nie, często tak. To normalne, to ludzie trans.
Banda -uwaga brzydko powiedziane-, którzy myślą, że za ,,chłopa” albo ,,babę” się można przebrać (ciuchy, makijaż) albo wybrać sobie, że ma się oba na raz albo wcale (albo jeszcze lepiej, raz tak a raz tak, zależnie od sytuacji)-do leczenia. Ja też mogę powiedzieć, że jestem Napoleonem (choć wcale bym nie chciała być, tak szczerze) albo 100% Chinką, tylko kto mi w to uwierzy?
Wiedźma Radzi
Posted at 20:05h, 07 wrześniamedycznie to różnie bywa, są różne zespoły n.p. Klinefeltera, czy Turnera, i wtedy geny nie określają jednoznacznie płci, rodzą się też niemowlęta hermafrodytyczne
M
Posted at 22:46h, 07 wrześniaJednak wszystkie te zdarzenia (hermafrodyty czy zespoły zaburzeń genetycznych) są klasyfikowane jako choroby (fizyczne). Czyli ktoś nie powinien taki być, a jest. Podobnie jest z osobą trans, on/a ma nie swoje ciało z tym, że to ciało działa normalnie (czyli nie jest chory/a psychicznie, że myśli że jest chłopem/babą, tylko naprawdę jest w złym ciele). Te zespoły zaburzeń genetycznych często się wiążą ze skróceniem życia i zaburzeniem normalnych funkcji. Ci ludzie są chorzy ale FIZYCZNIE (a jeśli mają coś nie tak z psychiką to jest wynikiem choroby, tej fizycznej) a nie wydaje im się, że są oboma płciami na raz albo żadną. Bo te ostatnie (obie albo żadna) to dla mnie podchodzi pod zaburzenia psychiczne i nie wymaga ingerencji chirurga, tylko psychiatry. I nie ma nic wspólnego z mniejszością. Dużo już jest (od wieków) wariactw, nienormalności i krzywd, które ludzie uznają za ,,normalne” i ,,oczywiste” i ,,co się takiego stało?'(i to w większości populacji a nie mniejszości, co widać było kiedyś i dzisiaj). Nie dokładałabym następnych…
lucupucu
Posted at 12:45h, 09 lutegoJedna poprawka – Margot nie jest kobietą tylko osobą apłciową (agender) 😉
Wiedźma Radzi
Posted at 19:14h, 09 lutegookej, ale życzy sobie zaimków żeńskoosobowych? mogę poprawić, mnie tam wszystko jedno