Uwalniający syndrom karniaka

Uwalniający syndrom karniaka

Syndrom karniaka rozwiązałam sobie onegdaj na obozie harcerskim, niestety kosztem zdrowia psychicznego naszej kadry, za co po latach przepraszam.

Otóż, nie mając nic wspólnego z harcerstwem zapisałam się na survivalowy obóz letni, bo mi się bardzo podobał jeden kolega harcerz. Harcerz na tymże obozie poznał swoją harcerkę, z którą do dzisiaj tworzą zgodną parę. Live is brutal and full of zasadzkas.

Natomiast ja doznałam olśnienia w temacie jak sobie radzić ze strachem przed przełożonymi, opinią społeczną i ogólnie rzecz biorąc sytuacjami tak zwanego niechcianego przymusu. W granicach rozsądku, rzecz jasna, nie twierdzę, że byłabym szczególnie odważna pod lufą karabinu.

Ad rem.

Kadra nasza obozowa była równie młoda jak my sami i bardzo starała się nam życie obozowe urozmaicić. A to ścinaniem drzew na prycze, a to kopaniem latryn, a to spaniem na drapiących siennikach. Jako rozpieszczona i w puchach chowana jedynaczka cierpiałam katusze, ale znosiłam je dzielnie, bo jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B, a potem cały alfabet. Granicę mojej wytrzymałości przekroczyła druhna drużynowa zasadzając nas w pierwszy, po 10-dniowej pionierce wolny dzień, do haftu krzyżykowego, bo sobie wymyśliła, że nas wprowadzi w folklor.

Zbuntowałam się, że głupota, ale usłyszałam, że rozkaz. No to ja na to, co grozi za niewykonanie rozkazu. Za niewykonanie rozkazu grozi tzw. karniak.

-A za niewykonanie karniaka?

-Karny powrót do domu.

„O niczym innym nie marzę” wykrzyknęłam entuzjastycznie, a kadra odtąd mogła mi naskoczyć. Robiłam co chciałam. Byłam zakałą, wiem, i przepraszam raz jeszcze kolegów i koleżanki.

Ale olśnienie pozostało ze mną na lata.

Na przykład mam obrażalskiego tatusia, który latami karał mnie za przeróżne przewinienia milczeniem. Strach, że tatuś się do mnie nie będzie odzywał dosłownie paraliżował moje dziecięce serduszko. Do czasu. Nie będzie się odzywał? O NICZYM INNYM NIE MARZĘ. I mam święty spokój, a tatuś się chwilę nie odzywa, a potem udaje, że nic się nie stało.

Teściowa grozi, że jak coś będzie nie po jej myśli, to nie przyjedzie na święta? O NICZYM INNYM NIE MARZĘ. Będę miała jak lubię i bez stresu.

Mąż grozi rozwodem, bo wyjeżdżam na latanie? O NICZYM INNYM NIE MARZĘ. Będę wolna i swobodna, a dzieci mu zostawię na wychowanie, zobaczymy jak sobie poradzi. Temat upadł i nie powstał do dziś, dzieci dorosłe.

I tak dalej, same sobie wymyślcie przykłady.

Nie wolno się bać tzw. konsekwencji. Należy się z nimi liczyć, to jasne. Ale niekoniecznie sytuacja, którą nas ktoś straszy będzie gorsza niż wtedy, kiedy ulegamy.

A przynajmniej gramy na własnych warunkach.

Boso, ale w ostrogach.

 

Tags:
2 komentarze
  • M
    Posted at 19:24h, 22 października Odpowiedz

    To fakt, często boimy się konsekwencji, nie wiedząc nawet czy one będą. Dodałabym tylko od siebie, że dla mnie człowiek, który grozi za normalne rzeczy np. chęć wolności rozwodem, migreną mamusi, milczeniem (albo czymś innym, nieważne, i nieważne kim dla mnie jest) z automatu odpada jako ktoś (partner, przyjaciel, obojętnie) w życiu. Roli człowieka (tej wynikającej z ,,krwi”) nie zmienisz ale kontakt (nawet z rodziną połączoną więzami krwi) urwać można, jeśli w kimś zabijają ,,ja” i ważniejsze jest co powie sąsiadka. Ktoś, kto nie akceptuje podstawowych i normalnych praw drugiej osoby i się za nie obraża kiepsko rokuje, jak mawiają lekarze. I nie ważne czy to matka, ojciec, partner/ka, przyjaciel (niby). Życie jest wystarczającą walką, bliskie osoby powinny być raczej ,,ostoją” (nie, że sami sobie nie radzimy ale nie wyobrażam sobie ciągłych przepychanek z kimś kto ma być mi bliski, a nie mnie dobijać jeszcze). Jak naprawdę bliska osoba może nie rozumieć takich podstawowych rzeczy? To po co ta rodzina komu? We mnie po takim czymś pozostałby niesmak do tej osoby na lata. Co innego grożenie kadry na obozie, która kogoś nie zna nawet, a co innego kogoś, kto powinien zrozumieć.

  • Amanda
    Posted at 21:51h, 22 października Odpowiedz

    Właśnie z zaprzyjaźnionej strony, którą prowadzi pewna Pani dowiedziałam się tego, co już jest na fb u Wiedźmy. Zaostrzyli… I na nic strajki…

Post A Comment