21 lis Herbatka u królowej Anglii
Listopadowe wieczory sprzyjają ostatnio u nas spacerom, a spacery te dostarczają tylu wrażeń, że potem potrzebna jest jakaś porcja relaksu dla skołatanych nerwów.
A jak relaks to Netflix. Właśnie wszedł czwarty sezon „The Crown”, ten z Lady Di. Nie będę spoilerować, powiem tylko, że serial ten pozwolił mi docenić niebagatelną rolę socjalizmu w przebudowie społeczeństwa. Wiem, stalinizm był koszmarny, dziadek siedział w ubeckiej katowni, nie trzeba mi przypominać.
Ale potem, ta wersja „z ludzką twarzą” miała też, poza wadami, przyznajmy to, parę zalet. Między innymi taką, że przeorała do spodu społeczeństwo klasowe. Do tej pory wydawało mi się, że to może źle, że jednak szkoda tych wszystkich hrabiów i co to komu szkodziło. W końcu elita jest do czegoś potrzebna. Zależy jaka.
Kiedy patrzę na tą kompletnie bezużyteczną bandę nierobów zwaną rodziną królewską, na punkcie której spora część Brytyjczyków ma kompletnego fioła, to zaczynam z rozrzewnieniem myśleć o Hufcach Pracy i partyjnych kolektywach. Choć tak naprawdę to były koszmarne czasy, wiem. Ale wyprodukowały społeczeństwo, w którym nie trzeba przed kimś dygać tylko z powodu tego, że nazywa się Windsor. Może kogoś wzruszają herbatkowe rytuały i marzy w cichości serca o tytule pazia, ale mnie szlag by trafił od tej sztuczności i nadęcia.
I nie wiem co musiałoby mi się stać w głowę, żebym koczowała pod pałacem w oczekiwaniu na royal baby.
Powiedzieć, że angielska arystokracja jest zarozumiała to nic nie powiedzieć. Ich trzeba zobaczyć w akcji kiedy glanują panią Thatcher, bo nie wie jak należy się ubrać na polowanie. Banda snobów lubujących się w trywialnych rozrywkach i przyjmujących swoją uprzywilejowaną pozycję jako oczywistą oczywistość.
Biorę poprawkę na licencia poetica scenarzystów, ale faktem jest, że coś z nimi musi być nie tak, skoro Megan tak szybko zwiała. A historię lady Di znamy z tysięcy opowieści i pewne fakty są bezsprzeczne.
Jako wychowankę społeczeństwa socjalistycznego najbardziej mnie zadziwia samo istnienie ludzi, którzy mają się za lepszych od innych z racji wyłącznie urodzenia. Nie popartego nawet porządnym wykształceniem, o brakach Elżbiety w tym względzie dowiadujemy się z poprzednich sezonów.
Anglicy szczycą się swoją monarchią, ale jest ona równie strawna jak angielska kuchnia, kto jadł, ten wie.
Chyba jednak wolę i francuską kuchnię i Egalite, Liberte, Fraternite.
A oglądając do ilu załamań nerwowych doprowadza nieróbstwo człowiek wręcz nie może się doczekać poniedziałkowego poranka.
I love my job.
M
Posted at 17:07h, 21 listopadaMnie się tak nasunęło, że w Polsce nie potrzeba ludzi, którzy z racji urodzenia uważają, że są ,,lepsi”. Dużo chamów (i chamówek) się za takich uważa i tak. To już wolę Windsorów razem z całym ,,snobizmem”. Oni przynajmniej nie ustawiają życia innym, nie gadają bzdur i nie produkują mentalnych wypocin w internecie a i nazwisko mają ładne 😉
Wiedźma Radzi
Posted at 18:01h, 21 listopadaa w dodatku mają dobre maniery 🙂
Amanda
Posted at 19:29h, 21 listopadaAle przecież we Francji Napoleon jak najbardziej uważał kobiety za swoją własność. O niektórych żołnierzach wypowiadał się z pogardą (tych bardziej empatycznych) i tylko dzięki rewolucji jest ,,francuska równość”. Joanna z Arc też była na początku pogardzana, bo jak to ,,chłopka i kobieta w dodatku?”. Oni nie mają tego ot tak, że są tacy (nie wszyscy). Jak wszędzie są i porządni i myślący i jest też odpowiednik Femenu, który broni ,,uciskanych mężczyzn” (taaa… ciekawe, przed czym?).
Wiedźma Radzi
Posted at 09:19h, 22 listopadatrochę już trwa ta nasza walka.. i tyle jeszcze do zrobienia