Państwo na wolontariacie i państwo też

Państwo na wolontariacie i państwo też

Jako społeczeństwo okazaliśmy się ostatnio fantastyczni, aż się świat nadziwić nie może. Nagle naród z przyprawioną gębą tępego nacjonalisty i antysemity przyjmuje serdecznie miliony uchodźców, a ludzie dobrej woli dają mieszkania, pracę, wikt i opierunek. Trochę mi to przypomina dziwowanie się przez turystów gościnności Beduinów w Maroku, skoro „wszyscy wiedzą”, że  muzułmanie to nic tylko biegają z bombami i podcinają gardła niewiernym.

Z tym, że całą tą akcję dźwigają na swoich barkach wolontariusze, bo machina państwowa jest ociężała i bezwolna, a politycy głównie prześcigają się w błyskotliwych koncepcjach i po medale.

I tak u nas ze wszystkim. Państwo dużo obiecuje i na ten cel sporo konfiskuje obywatelom, a jak przychodzi co do czego, to ci obywatele z resztek muszą utrzymać siebie i wszystkich potrzebujących.

A ponieważ politykom udało się ludziom wmówić, że państwo im wiele rzeczy zapewnia i do wielu usług mają prawo, to obywatel, kiedy tylko zamienia się  w klienta-to wymaga. Wymaga od służby zdrowia, od systemu edukacji, trochę się boi wymagać od policji, ale są tacy odważni. Modli się, żeby mógł wymagać od wojska.

Pół biedy, jak wymaga tego, co obiecano. Ale wiadomo, ludzie, jak to ludzie, lubią brać bajki za rzeczywistość, a apetyt rośnie w miarę jedzenia.

No i mamy potem taki kwiatek jak chwytająca za serce historia Antka, o której sobie dyskutujemy.

Bo czy opiekunowie wymagają od szkoły tego, do czego szkoła jest przeznaczona i na co dostaje pieniądze? Czyli EDUKACJI?

Tego też. Ale dodatkowo opiekunowie dzieci o specjalnych potrzebach oczekują zaspokojenia tychże potrzeb od całkiem zwyczajnych nauczycieli, których nikt nie przygotował na nauczanie dzieci ze spektrum. Dzieci, które bywają agresywne i nieobliczalne. I NIKT IM ZA TO DODATKOWO NIE PŁACI.

To zupełnie jak rodzice, którzy przychodzą do mnie z trudnym dzieckiem i oczekiwaniem, że za darmo wykonam oprócz usługi stomatologicznej jeszcze pracę psychoterapeuty. Jak mam humor, to wykonam, a jak nie, to nie. Nie muszę.

I zaraz odzywa się chór oburzonych pań z sercem po lewej stronie. „Ale nie można wykluczać!” „Szkoła nie spełnia” I tak dalej. Podejrzewam, że te same panie byłyby równie mocno oburzone na propozycję obcięcia ich pensji o parę stówek dodatkowych podatków na to spełnianie.

Bo taka jest gorzka prawda. To wszystko kosztuje. A nauczyciel to taki sam pracownik jak każdy inny i chce za swoją ciężką pracę dostawać odpowiednie pieniądze. I za dodatkowe kwalifikacje, kiedy musi się douczać z pedagogiki specjalnej, też.

Mamy w społeczeństwie coraz większy odsetek dzieci z rozmaitymi zdrowotnymi problemami. I to jest racja, że trzeba im pomóc, rehabilitować i umożliwiać jak największą samodzielność. ALE TO KOSZTUJE.

A my oczekujemy od nauczycieli, że będą wiecznymi wolontariuszami na wojnie o lepszą przyszłość naszych dzieci.

 

 

3 komentarze
  • M
    Posted at 12:30h, 07 kwietnia Odpowiedz

    Zgadzam się z tym. Państwa rozwinięte (jak Skandynawia) nie mają z tym problemu właśnie dlatego, że są bogate i życie w nich to nie jest ,,ciągła walka o przetrwanie”. Nie brakuje pieniędzy na potrzeby ani podstawowe ani ,,dodatkowe”. A z solidarnością ,,narodu” to poczekałabym w ocenie jeszcze trochę. Do tego dochodzi fakt, że wielu Ukraińców (nie obrażając takich, co tego nie robią) ma podobny (albo identyczny wręcz) mental do wielu Polaków, czyli wóda i kiełbacha i jakoś to będzie dalej. Dlatego są tak chętnie przyjmowani, pogadalibyśmy gdyby Ci ludzie to byli inni, np. śmiesznie mała grupa 50 afrykańskich kobiet z dziećmi z jakiejś okolicy, gdzie trwa wojna. Dzieci, bodajże z Syrii, nie zostały przyjęte (dzieci!) bo to na pewno terroryści. Już teraz słyszę też wiele nienawiści i przypominanie Wołynia (i nie chodzi mi o uzasadnione obawy np. logistyczne, pracownicze, socjalne, to jest zrozumiałe). To nie jest takie super jak media lansują, trzeba zajrzeć głębiej. Jak osoby wykształcone mówią między sobą, że ,,niech Polacy jeszcze trochę poczekają, to im te dzieci, jak tu dorosną, podetną gardła” to nie jest to oznaka sympatii. I jeszcze uważanie, że to, co mówią, jest całkiem w porządku. Nie, nie są to jednostkowe przypadki. Podobnie ciągłe rozpamiętywanie (nie ,,suche” stwierdzanie), że ,,kiedyś Lwów był polski a Ukraińców nazywano Rusinami i żadnej Ukrainy nie było”. Ani nie jest to zwyczajne i uzasadnione podnoszenie obaw o przyszłość np. ,,Co teraz będzie z pracą skoro tyle ludzi napływa?, Jak ich rozlokować?, Co ze szkołami dla tych dzieci?” Nie jest to również obiektywna ocena, wiadomo, z Ukrainy przyszli i ludzie normalni i patologia, to jest w każdym kraju. Nazywanie i ocenianie tak każdego, kto przybył, już o pewnym zjawisku świadczy, bardzo negatywnym. Jest ogrom dobrych ludzi, coraz bardziej zmęczonych. I tyle samo patologii, która nienawidzi ,,bo to Ukrainiec”. Polska nigdy nie miała kolonii, jak UK, ale ręczę, że gdyby miała możliwość, to wiele by się to nie różniło. UK ma kolonialną przeszłość i wielu imperialistów (to nie wszyscy) ma spaczone postrzeganie. Polska nie ma. I też wielu (jasne, że nie wszyscy) ma spaczony mental, mimo to…

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 18:07h, 07 kwietnia Odpowiedz

      jasne, ale nie ma drugiego na świecie kraju, który przyjąłby tylu uchodźców bez zbudowania choćby jednego obozu

      • M
        Posted at 20:23h, 07 kwietnia Odpowiedz

        I to może się okazać poważny błąd tak na hurrra! bez przemyślenia (z obecną mentalnością ludzi, mam na myśli przeciętnych Europejczyków, czy Amerykanów, nas z ,,bogatej północy”, białych ludzi przywykłych do własnego komfortu). Ja nie nazywam tego obozami (bo często warunki są tam dobre), tylko placówkami opiekuńczymi. I tam też są wolontariusze i pracownicy, którzy dbają o ludzi. Nie są to rozwiązania najlepsze i integracja jest o wiele lepsza, problem w tym, że ona nawet teraz nie jest prawdziwa i nie długotrwała. Uprzedzenia są za silne w wielu przypadkach, dochodzi bariera, Polacy nie znają ukraińskiego a Ukraińcy polskiego. Dodatkowo, zwykli obywatele na dłuższą metę bez pomocy państwa (w obecnych czasach, gdzie każdy z nas zależy od dochodów i kruchej gospodarki) nie dadzą sobie rady, nawet przy najlepszych chęciach i dojdą frustracje. Te uzasadnione i te przesadzone. I nie skończy się dobrze. W Polsce brak pracy, opieka medyczna do kitu, rząd do bani, ceny rosną, spichlerz świata jest rozwalony, ceny żywności wzrosną, gaz drogi, paliwo też. To nie może się skończyć dobrze, choć bym chciała, szkoda ludzi. Polsce znane są takie słomiane porywy, a jak się kończyło bez przemyślenia (nie chodzi, by nie pomagać) to wszyscy zainteresowani wiedzą.

Post A Comment