
23 kwi Ruchomy chodnik do raju
Słusznie zauważa Tomasz Szlendak, socjolog, że jeśli 40-latek wyjdzie obecnie z domu bez swojego telefonu komórkowego, to czuje się jak bez ręki. Natomiast gdyby coś podobnego miało przytrafić się 20-latkowi, na szczęście to prawie niemożliwe, to byłby jak bez głowy. Nie tak dawno moja młodsza córka nadziwić się nie mogła, jak myśmy się kiedyś w ogóle spotykali, nie mogąc umówić się i odnaleźć przez telefon. Sama też się zastanawiam.
W smartfonie mamy wszystko, kontakty, maile, konto w banku i fejsa. I przewodnika geograficznego, jesteśmy pokoleniem na niebieskim sznurku gps-a. Za granicą bez telefonu obejść się nie sposób. Biada temu, kto zostawi go w hotelu. W muzeum van Gogha, które odwiedziliśmy w niedzielę, komunikat na drzwiach głosił, że bilety wiosną można nabyć jedynie on-line, bo za duży ruch. Kto nie miał przy sobie smartfona, musiał odejść z kwitkiem. Na lotnisku w Amsterdamie zastanawiałam się za to, co ma zrobić ktoś, kto nie ma maila, nie używa smartfona i chce polecieć samolotem. Większość pasażerów przykładała kod z ekranu telefonu do czytnika i już. Nawet nie wyciągnęłam paszportu z torebki. Sam bilet przychodzi tylko na maila. Nie ma czegoś takiego, co jeszcze czasem widzimy na starych(!) filmach, że podchodzi pan do lady i dysponuje „bilet do NY poproszę”. No chyba, że w Stanach mają, nie wiem.
No i teraz pytanie. Co zrobimy z całą masą ludzi, którzy nie zdążyli na ten ekspres do informatycznego raju, mają po sześćdziesiąt parę, siedemdziesiąt lat i już słabo kumają bazę, nie kminią apek, a jakby mieli wysłać sms-a, to najpierw trzeba by im znaleźć okulary? Statystycznie, pożyją jeszcze trochę lat i na zdrowie. Ale w nowoczesnym świecie będą w stanie poruszać się wyłącznie z asystą. Pinów do kart zapomną, chyba, że przypną do portfela spinaczem. Nie mówiąc o hasłach do różnych stron i poczty na gmailu. Ekranu w smartfonie nie widzą wyraźnie. Nie robią zakupów on-line.
Jednak wciąż potrafią dojść do wyborczej urny i zagłosować. Zanim znowu zaczniemy wyrywać sobie włosy z głowy nad wynikami wyborów w kolejnym kraju, to może zastanówmy się, co ma ten piękny, nowoczesny świat do zaoferowania niedowidzącemu, niedosłyszącemu, ledwie wiążącemu koniec z końcem emerytowi? Poza dostępem do nowoczesnej medycyny. Która przedłużając życie, nie rozwiązuje problemu jego jakości. A już zwłaszcza w Polsce, gdzie brakuje przystępnych cenowo domów opieki, nie ma pojęcia asystenta społecznego i ogólnie państwo uważa, że wszystkie problemy opiekuńcze rozwiążą kobiety wykluczone z rynku pracy przez 500+ i „naturalnie” zobligowane do świadczenia usług pielęgnacyjnych dzieciom, chorym oraz członkom rodziny w podeszłym wieku. Nie ma też, poza dużymi miastami, żadnej oferty rozrywkowej, ani propozycji zajęć dla seniorów. Więc w tym przedłużaniu chodzi chyba głównie o zapewnienie jak największej grupy konsumenckiej koncernom farmaceutycznym. Niech sobie emeryci siedzą w domu, oglądają telewizję i jedzą tony tabletek na wszystko. Jedyną ofertę rozrywkową zapewnia Kościół. I tam przynajmniej nikt nie ma pomysłu żeby „na tacę” płacić za pomocą PeoPay.
Problem w tym, że część świata wskoczyła na lotniskowy, ruchomy chodnik i jeszcze do tego maszeruje po nim żwawo, z lekkim, podręcznym bagażem. Ale spora grupa nie umie na niego wejść, tacha bokiem ciężkie walizy i czuje się wykluczona.
Nie potrafiąc zrozumieć tego skomplikowanego świata, odwraca się od niego, wierzy w spiskowe teorie dziejów, objawienia fatimskie i lecznicze właściwości strukturyzatora wody doktora Zięby. I w to, że wszystko, co powiedzą w telewizji, to prawda.
I w Radiu Maryja.
Ken.G
Posted at 16:34h, 23 kwietniaZadumałam się. Zastanawiam się (ale pojęcia nie mam jak to sprawdzić), jak duża jest grupa osób mniej więcej podobnych do mnie. Czyli nie tak odstających jak te opisywane 60+, może trochę jak ten 40-latek… Niby mogłabym się czuć nieswojo, wychodząc bez komórki, ale przeżyć bym spokojnie przeżyła. Całkiem sporo jest tych, co ich nie ma nigdzie w sieci – a żyją 😉 i mają się świetnie. Ich też by chyba można włączyć do tej grupy. Aplikacje ich średnio obchodzą, choć pewnie sporo ułatwiają w życiu. Zresztą czy to jest nieogarnianie, że się z nich nie korzysta? Ot, kwestia wyboru.
Niemniej poruszyłaś istotny problem, dotyczący starszych osób. Postęp techniczny ruszył szybko i faktycznie niektórzy nie nadążają, choćby z kupnem biletu w automacie czy płatności kartą. Sama nie wiem co by mogło pomóc – jakieś kursy, szkolenia? Przez internet, tv czy choćby w świetlicach czy w kółku gospodyń wiejskich? Kto by je organizował, kiedy i za co? Jak? Póki nikt się tym nie zainteresuje, dalej tę lukę z sukcesem będą zapełniać ci, którzy zwracają się do starszych nie po to, żeby im pomóc, tylko wykorzystać.
Wiedźma Radzi
Posted at 16:37h, 23 kwietniaSą takie warsztaty psychologiczne, które mają w zamyśle pomóc się nawzajem zrozumieć starym z młodymi, ale kto za to zapłaci? Państwo woli sponsorować lekcje religii..