Do serca przytul psa

Do serca przytul psa

…weź na kolana kota..” Okazuje się, że stara jak świat, piosenka Jana Kaczmarka zawiera ogromną życiową mądrość. Jak zwykle niezawodni, amerykańscy naukowcy odkryli, że, o ile dobry związek przedłuża nam życie, to kiepski skraca, a w dodatku od niego chorujemy. I, że zamiast toksycznego partnera lepiej mieć w domu psa, bo z psem trudno się pokłócić.  Nigdy też nie stosuje wobec nas strategii bierno-agresywnej, która podnosi we krwi poziom kortyzolu, czyli hormonu przewlekłego stresu. A stąd już prosta droga do zawałów, nowotworów i depresji.

Czyli, rosnąca fala rozwodów, to nic innego, jak przejaw dbałości o zdrowie. A zdrowie, jak wiadomo, jest najważniejsze. No niby prawda. Ale niecała. Jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. Absolutnie jestem za kończeniem nieudanych związków. Po co się mamy ze sobą męczyć, skoro za rogiem już podobno czeka następny, zapewne bardziej udany, partner, czy partnerka. Tylko, czy aby na pewno bardziej udany? Po pierwsze. Dobrze byłoby przed zmianą związku trochę przyjrzeć się sobie. Bo może zrzędząca żona to nie marudna wariatka, tylko przemęczona opieką nad dziećmi i niańczeniem męża, całkiem dobra baba, potrzebująca trochę troski, czułości i pomocy?  I następna pani, z którą w miłosnym szale, staniemy ponownie na ślubnym kobiercu, będzie raczej zemstą losu za złe potraktowanie poprzedniej, niż nagrodą za nasze trudy? A ponury współmałżonek może tęskni za czasami, kiedy był ważniejszy niż posprzątane mieszkanie i wizyta teściowej?

Moja ś.p. babcia miała takie mądre, śląskie powiedzenie; „Jaki szedł, takiego trafił”. Krótko i treściwie podsumowuje ono mądrości wschodniej filozofii, która uczy nas, że zapewne w życiu spotkamy ludzi będących odbiciem zarówno naszych wad, jak i zalet.

Jest też całkiem niegłupia książka „Kochaj siebie, a nieważne z kim się zwiążesz”, w której autorka dowodzi tezy, że zamiast wciąż zmieniać partnerów, trzeba zmienić najpierw siebie, swoje podejście, oczekiwania i wymagania. Pewnie, że trafiają się partnerzy absolutnie nie do wytrzymania i żadna praca nad sobą nie pomoże ułożyć sobie życia z alkoholikiem, albo patologicznym leniem.

Tu mamy następne śląskie powiedzonko „widziały gały, co brały”, z którym też trudno się nie zgodzić. Tylko, że w miłosnym szale, mało kto naprawdę WIDZI, co „bierze”. I czasem, jak już przejrzy na oczy, to jest trochę późno, bo w kołysce kwili owoc porywów namiętności. Z którym też jednak należałoby się liczyć w podejmowaniu decyzji o „nowym początku”.

Biorąc pod uwagę wszystkie zawiłości i trudności dotyczące związków, nie dziwi, że coraz później zakładamy rodziny. Ale skoro już tak dużo dajemy sobie czasu do namysłu, to go przynajmniej faktycznie wykorzystajmy.

Na myślenie.

 

 

No Comments

Post A Comment