Jęk nożyc

Jęk nożyc

„Uderz w stół, nożyce się odezwą” głosi mądrość ludowa. Ostatnio nożyce dopadły Ewę Chodakowską, guru polskich wielbicielek fitnessu i właścicielkę idealnej sylwetki. Wrzuciła ona bowiem filmik, na którym padły słowa krytyki pod adresem ludzi w rozmiarze XXL odżywiających siebie i swoje dzieci w fast foodach. Najwyraźniej było to coś w rodzaju wrzucenia granatu w ognisko, bo w komentarzach rozgorzała prawdziwa wojna między zwolennikami szczupłej sylwetki, a obrońcami prawa do tego, żeby każdy wyglądał jak chce i nie musiał się wstydzić.

Podobna wojna przetoczyła się ostatnio przy okazji akcji #The RealCatwalk, czyli akcji promującej różnorodność, wpisującej się w ruch bodypositive i walczącej z tak zwanym fatshamingiem, czyli wyśmiewaniem i publiczną krytyką ludzi otyłych. Z jednej strony zaperzali się obrońcy wykluczanych społecznie i zawstydzanych grubasów, z drugiej ciśnienie skakało piewcom zdrowej kuchni, biegania w półmaratonach i dożywania do setki. Zwolennicy samodyscypliny i zielonej sałaty rzucali butelki z benzyną krytyki w stado bezmyślnych pochłaniaczy frytek, obrońcy chorych na Hashimoto, insulinooporność i zespół Pradera-Williego odpowiadali ogniem zaporowym powszechnej tolerancji i pociskami zapalającymi samoakceptacji.

A z boku stały sobie przemysł spożywczy i farmaceutyczny  i zacierały chciwe rączki. Bo żadna z walczących stron nie porusza tematu, ile łyżeczek cukru jest w każdym, dosłownie każdym produkcie przetworzonej żywności. Cukru, czyli substancji uzależniającej jak narkotyk. A wciskanej nam od maleńkości już w każdym jogurciku i serku. 23 gramy w każdym Danonku. Wiem, że się powtarzam ze słowem „każdy”, ale to są fakty.

Po co zajmować się kwestią żywności, skoro można ludzi najpierw utuczyć, a potem odchudzać suplementami diety, przy okazji napuszczając jednych na drugich. I zarabiając krocie. „Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”-głosi następna mądrość ludowa. Bogate społeczeństwa w ciągu ostatnich lat nieprzerwanie przybierają na wadze i chociaż częściowo możemy za to winić choroby, to jednak w większości przypadków po prostu za dużo jemy. Bo nam smakuje i jest dostępne. Nasze mózgi nie nadążyły, zostały w epoce, kiedy napotykając coś słodkiego należało to szybko zjeść, bo nie wiadomo kiedy będzie podobna okazja. A cukier to paliwo dla mózgu, naszego najbardziej energochłonnego organu. Nie jestem na nic chora, a huśtawkę efektu jo-jo zaliczam od jakichś dwudziestu lat wyłącznie z powodu miłości do chałwy, lodów, marcepana czy michałków. Znacie tę pogoń za zrzuceniem „tylko tych dwóch kilogramów”? No właśnie.

Nie jest fajnie być grubym i przyznaje to nawet Kasia Miller, najbardziej ciało- i w ogóle życio-pozytywna osoba, jaką znam. Pisze o tym szczerze w swojej najnowszej książce „Życie od A do Z”, w której przyznaje się do swojego uzależnienia od jedzenia i żalu, że z powodu nadwagi nie może robić wszystkiego, co chce.

Ale jeszcze bardziej niefajnie jest być wiecznie ocenianym, czy wyszydzanym, więc bardzo kibicuję wszelkim ruchom walczącym o to żebyśmy zamiast się wzajemnie krytykować, spróbowali się tolerować, ba, może nawet polubić. Grubas naprawdę wie, że jest gruby i nie musisz mu o tym przypominać. Pewnie gdyby mógł i potrafił, to by coś z tym zrobił.

Mnie tylko trochę nerwy puszczają przy dzieciach, tuczonych przez mamusie i babcie, przyznaję. Bo dziecko jest bezbronne wobec głupoty swoich opiekunów i tu mi tolerancja pęka, ochrzaniam w gabinecie. Mój ojciec całe swoje życie walczy z nadwagą, zafundowaną mu przez sposób żywienia małych dzieci w latach 50-tych.

Zamiast na wojnę chudych z grubymi, proponuję wyruszyć na wojnę z koncernami, które w pogoni za zyskiem trują nas i nasze dzieci. Raczej nie będziemy wszyscy nagle hodować w domach własnych kultur bakteryjnych żeby produkować zdrową żywność, ale poprzez ruchy konsumenckie możemy całkiem sporo wydusić z producentów żywności.

A drogim nożycom dedykuję bardzo mądre zdanie Mateusza Grzesiaka: „To, że utniesz komuś głowę, nie sprawi, że staniesz się wyższy”.

 

1 Comment
  • M
    Posted at 21:07h, 25 czerwca Odpowiedz

    A mnie tam guzik obchodzi czy ktoś jest chudy czy gruby (sama nie jestem chudziutka, raczej średnia). Aby tylko był fajnym człowiekiem. Jeśli ktoś kulturalnie zwraca uwagę i chodzi mu tylko o zdrowie (bo za chudy czy za gruby to czasem faktycznie może być choroba) i troskę, to ok. Nie rozumiem natomiast ludzi, którzy sami się katują dietami fit, w sumie to prawie cierpią na anoreksję tylko po toby się podobać, i jeszcze się wtryniają do innych (niekoniecznie ludzi z np. 30 kg nadwagi i chorobą a do zwyczajnie troszkę grubszych bo taką mają sylwetkę). Nikt mi nie wmówi, że dzisiejszy kanon piękna z okładki albo Anja Rubik to zdrowa kobieta (facetów jeszcze nie dotyczy) tak samo jak zawodnicy sumo z 30-40 kg nadwagi nie są zdrowi. A Chodakowska to dla mnie żadna sportsmenka tak jak np. Justyna Kowalczyk, którą bardzo lubię, tylko kolejna pusta lala, która zarabia miliony na naiwności młodych dziewczyn…

Post A Comment