No i co Ty robisz, kiedy nic nie robisz? cz.1

No i co Ty robisz, kiedy nic nie robisz? cz.1

Dzisiejszy temat podsunęła mi Ola Budzyńska, czyli Pani Swojego Czasu podczas webinaru o pracy w domu. Ola jest wspaniałą, energetyczną osobą i zajmuje się uczeniem kobiet zarządzania czasem. A ten webinar był akurat o pracy w domu i jak to sobie zaplanować, żeby czas nie przeciekał między palcami.

I pada tam takie zdanie Oli „Nigdy nie spotkałam mężczyzny, który by zapytał, pracując w domu, jak nie mieszać czynności „domowych” z pracą. O to pytają TYLKO kobiety”. Czyli, kiedy facet pracuje w domu, zamiast w biurze, to nie przeszkadza mu w tym stos prania do wyprasowania, brudne gary w zlewie, ani kurz w kącie. Natomiast kobieta nie może wytrzymać, bierze żelazko, pakuje zmywarkę, chwyta za odkurzacz i deadliny szlag trafia.

I, jeśli na serio traktujemy siebie i swoją pracę, to musimy sobie w głowie przestawić. A mężowi, który uważa, że skoro siedzimy w domu z robotą, to obiad będzie na czas, kupić karnet na stołówkę. Ola akurat używa przykładu prania i przytacza awanturę, jaką mieli z mężem, który wychodząc do pracy to pranie nastawił i bardzo się zdziwił zastając je po powrocie niewywieszone.

Tyle Ola i webinar. Webinary Oli są świetne, gorąco polecam. Mnie natomiast przychodzi do głowy wiele rzeczy luźno związanych z tematem pracy w domu, a bardziej z tymi różnicami świata mężczyzn i kobiet. Zwłaszcza, że ostatnio kilku kolegów miało na mnie focha, bo podobno jakaś jestem w tych felietonach chłopakom nieżyczliwa. Ba, żeby nie powiedzieć, toksyczna.

Kochani koledzy, ja Was bardzo lubię. Ale dobra Bozia obdarzyła mnie spostrzegawczością, a kochający i nadopiekuńczy rodzice potężną dawką zarówno zdrowego jak i niezdrowego egoizmu. Co trochę zniwelowało wpływ drugiego chromosomu X w genomie, coś jakby mu zwichnęło jedną nóżkę i wyszedł taki ni to X ni Y. Czyli jestem jakby mniej „kobieca” niż wiele moich koleżanek, za to wygodnicka i energooszczędna, całkiem jak wielu kolegów. Choć zastrzegam, że nigdy nie piszę o wszystkich. Jak to mawia jeden mój przyjaciel paralotniarz- wszystkich nie przelecę, ale trzeba się starać.

Ponieważ jestem jedynaczką, można się pokusić o stwierdzenie, że nie mając wielkiego wyboru, mój tata wychowywał mnie jak najlepszego z synów. Więc, w swoim czasie, zamiast na balet, zapisałam się na judo i nigdy nie uważałam, że jakakolwiek rozrywka, czy wyzwanie jest „tylko dla chłopców„. A jakiekolwiek obowiązki są „dziewczyńskie„.

A potem wyszłam za mąż, za bardzo, ale to bardzo typowego faceta i przeżyłam parę zdziwień. On zresztą też. Najwyraźniej naprawdę się kochamy, skoro nasz związek przetrwał. Choć z wieloma konfliktami, burzami i zwrotami akcji po drodze. Trochę jak w tym kawale:

-Pan to musi kochać swoją żonę…..

-Oj, muszę……

Bo ja ciągle czegoś nie rozumiem. I nie daję sobie wytłumaczyć w dodatku.

I tak na przykład. Naprawdę, ale to naprawdę nie rozumiem, czemu pamiętanie o corocznym przeglądzie samochodu ma się równoważyć z codziennym pamiętaniem o braku świeżego pieczywa, masła, albo płynu do prania. Czemu tylko ja widzę, że firanki są brudne, trzeba zmienić pościel, albo ręczniki w łazience. Kiedy po „męskiej” stronie jest co najwyżej wymiana przepalonej żarówki. Bo półka do przykręcenia to musi „dojrzeć”.

Po paru latach nawykowego latania z półmiskami przestałam też rozumieć, czemu, kiedy mamy gości, tylko ja wiem, że mogą być głodni, albo chcieć herbaty. A kiedy u nas nocują, to trzeba im przygotować spanie. I dać ręczniki. Ba, wiedzieć, gdzie te ręczniki w domu leżą.

Dlaczego zwykle to matka dostrzega zmiany pór roku i zauważa, że na sandałki to już za zimno, a botki z zeszłego roku na pewno będą za małe?  To ona wpisuje w kalendarz terminy wywiadówek (moje córki, nie kablować, wiem, ja nie byłam prawie na żadnej, ale niby po co?), wycieczek szkolnych i kinderbali u znajomych dzieci, żeby pamiętać o kupieniu prezentów?

Czemu to zawsze my bierzemy L4 na chore dziecko, to na nas liczą zwykle starsi krewni i chorzy w rodzinie, to my sprawdzamy, czy aby jest juz 13 potraw na wigilijnym stole? To my się tłumaczymy z bałaganu przed niespodziewanymi gośćmi i to my odpowiadamy za koszule męża i czyste rajstopki dzieci na rozpoczęcie roku szkolnego?

To wszystko pochłania energię i czas.

Ja wiem, koledzy, Wy w tym czasie rządzicie światem i nie macie czasu na pierdoły. Ale wiecie co?  Zamieńmy się.

c.d.n.

 

2 komentarze
  • Amanda
    Posted at 20:38h, 06 września Odpowiedz

    Toksyczni to są polscy (i nie tylko) faceci w większości a nie wiedźmowe wpisy 🙂 Ja jakoś czytam i żyję, znaczy nie zabijają 😉

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 15:06h, 15 września Odpowiedz

      Też tak uważam, ale to było na zasadzie-uderz w stół, nożyce się odezwą ;-). Kolegę zabolały kpiny z robienia sobie dzieci po 50-tce, zgaduj zgadula, dlaczego..;-)

Post A Comment