Wielka magia

Wielka magia

Jako dziecko lubiłam pierwszego listopada, bo nie dotyczyły mnie kłopoty z parkowaniem, ani rewia mody na cmentarzu, za to fajnie bawiło się woskiem i cmentarze pięknie wyglądały po zmroku. Szczęśliwe dziecko, któremu nie umarł nikt bliski, a groby nieznanych prababek nie wzbudzały szczególnych emocji.

Pierwszą śmiercią, która uderzyła mnie obuchem między oczy, była śmierć najlepszej przyjaciółki, która nie dożyła 21-szych urodzin. To były lata 80-te, ona się źle zakochała i poszła tą samą drogą, którą poszedł Rysiek Riedel i wielu innych wtedy wrażliwych i kruchych psychicznie młodych ludzi. Śmierć przedwczesna o dekady, strata nieodżałowana. Moja śliczna, wielkooka, delikatna jak trzcina na wietrze, Agnieszka.

Drugą była moja ciotka, która zmarła mając tyle lat, ile mam teraz ja. Też była zbyt wrażliwa i delikatna psychicznie jak na ten świat. Rozhybotana w swoich emocjonalnych huśtawkach, klientka klinik psychiatrycznych i bywalczyni knajp. W fazie euforii urocza jak nikt, na etapie depresji nie do zniesienia. Serce nie wytrzymało mieszania psychotropów z alkoholem. Ciocia Basia, serce na dłoni.

Obie zostały w moich wspomnieniach. My też kiedyś będziemy tylko wspomnieniem w sercach bliskich ludzi.

Ale jest jeszcze jedna droga do nieśmiertelności i każda z nas może na nią wskoczyć jak na barwny pas tęczy. To twórczość. Wszystkie jesteśmy twórcze, tylko nie wszystkie mamy odwagę tworzyć. O tym przepiękna książka, którą serdecznie polecam „Wielka magia” Elizabeth Gilbert. Tak, to ta od „Jedz, módl się, kochaj”. Pięknie pisze w niej o byciu artystą i o tym, że każda z nas tak naprawdę ma zasoby, które tym artystą pozwalają zostać. Trzeba tylko znaleźć w sobie odwagę, wiarę i determinację. Oraz nie troszczyć się o to, jak świat przyjmie nasze dzieła. To nieważne. Ważne jest samo tworzenie.

Nawet jeśli wasze dzieła nie zapewnią Wam nieśmiertelności, to na pewno dostarczą wielu chwil szczęścia, a o to przecież chodzi. Tworzenie sprawi, że będziecie czuły się spełnione, radosne i pełne energii. Tak więc piszcie, malujcie, pieczcie wspaniałe ciasta, wyszywajcie, róbcie dywaniki albo zapachowe świece. I cieszcie się życiem i możliwościami jakie stwarza.

No to ja idę popisać sobie. A jak już ulecę z wiatrem, to nie palcie zniczy i nie produkujcie cmentarnych śmieci.

Czytajcie.

 

2 komentarze
  • M
    Posted at 17:08h, 02 listopada Odpowiedz

    Smutne jest to, ze wiele kobiet pozostawi po sobie jedynie służbę. Kiedyś moja sąsiadka, powiedziała, że w sumie to lepiej, że jej mąż zmarł przed nią bo on by sobie bez niej nie uprał i nie zrobił jedzenia. Przykro mi się zrobiło. Dlatego, że umarł też (był staruszkiem) ale jeszcze bardziej dlatego, że on ją tak widział, jako służbę jedynie. I, że ona też tak widziała siebie. Tak mi smutno, jak patrzę na te wymalowane ,,lalki” w fartuszkach domowych. Niby wyzwolone, niby coś tam robią. Ale zawsze ważniejsza jest służba. To gorsze niż przechodzenie przez coś trudnego dla Ciebie, ale w towarzystwie, które wspiera. To gorsze niż podejmowanie trudnych decyzji. Te manekiny na służbie, bez swojego życia. I cała banda facetów (tfu, przepraszam PRAWDZIWYCH facetów, tych bez ,,mamusinej” obsługi), która to wspiera…

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 10:57h, 03 listopada Odpowiedz

      nigdy nie jest za późno żeby zacząć mądre, twórcze życie 🙂

Post A Comment