Wujek Dobra Rada w akcji

Wujek Dobra Rada w akcji

  • Kto lubi komedię wszechczasów „Miś”, zapewne kojarzy Wujka „Dobrą Radę” i kojący wpływ jego dobrych rad na młodzież. Jeśli młodzież „Misia” nie widziała to natychmiast, prędziutko.

A mnie się ta postać przypomniała, kiedy czytałam podesłany przez jedną z wiedźm artykuł portalu „Oh me” dotyczący seksu oralnego. Już sam tytuł jest tzw. clickbajtowy, czyli zachęcający do kliknięcia i przeczytania. On do nas woła ten tytuł, moje drogie, on nas wzywa do pracy nad sobą. A brzmi „Seks oralny. To, że on milczy, wcale nie oznacza, że robisz to dobrze.

I potem następuje wyliczanka naszych błędów przy wyżej wspomnianej czynności. I porady jak robić to lepiej. Hmm, no w sumie pożyteczna wiedza, czemu nie.

Ale. Czytam kobiece magazyny od lat. Na podobne do tego artykuły natykam się co i rusz. Czyli stosy dobrych rad jak tu naszym kolegom zrobić dobrze, albo jeszcze lepiej. Zostać boginią seksu i ach, zatrzymać, go, utrzymać i przytrzymać.

Po pierwsze. Ja serdecznie poproszę szanownych redaktorów i redaktorki o przyłożenie się do tematu raczej z drugiej strony. Ankiety socjologiczne i seksuologiczne od lat wskazują, że to nie mężczyźni mają problem z osiagnięciem orgazmu, czyli to nie my powinnyśmy poprawić techniki ars amandi. Ja rozumiem, że panowie są tu wyjątkowo odporni na feedback i KAŻDEMU z nich się wydaje, że jest kochankiem wszechczasów, ale twarde dane nie kłamią.

Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że jednak to panom przydałoby się sporo edukacji w temacie seksu oralnego i to nie biernego.

Podobno większość wciąż hołduje poglądom Freuda i rozlicza partnerki z orgazmu pochwowego, który zasadniczo nie istnieje, bo wszystkie orgazmy są łechtaczkowe. O czym panowie zdają się nie mieć wielkiego pojęcia, bo dużo wygodniej jest założyć, że partnerka jest oziębła niż się przyłożyć i ów magiczny guziczek odnaleźć.

Tu jedna uwaga do moich drogich koleżanek. Przestańcie z litości udawać i zapewniać misiaczka, że odleciałyście w kosmos, kiedy tylko rozpiął spodnie. To naprawdę nie fair dopiero przy rozstaniu uświadomić biedaka, że te wszystkie orgazmy to były udawane.

Co do reszty dobrych rad typu zatrzymać, utrzymać i przytrzymać. Szkoda oczu, słowo. Skupienie się na zadowalaniu faceta i koncentracja uwagi na tym jak go zatrzymać przy sobie na ogół działa dokładnie przeciwskutecznie. A to mianowicie dlatego, że z automatu podcina twoje poczucie własnej wartości. No bo skoro musisz się specjalnie starać..? A jak wiemy, najpiękniejsza sukienka to ta uszyta z samoakceptacji.

Nie musisz. Z kilku powodów. 

Po pierwsze. Ewolucja tak to zaprogramowała, że przez tysiące lat tylko najlepsi mieli szanse w ogóle sobie pobzykać i przedłużyć swoją linię genetyczną, reszta szła na straty. Nie bez powodu socjolodzy uważają, że monogamiczne małżeństwo to historyczne zwycięstwo średnich samców. Więc genetyka po twojej stronie, to on ma zakodowane, że musi powalczyć o przywilej zaciągnięcia cię do łóżka.

Po drugie. Podcinanie swojego poczucia własnej wartości i przesadne staranie się to droga donikąd. Nie tylko, że siebie zdołujesz, ale dodatkowo jego wbijesz w przekonanie, że skoro ty wychodzisz ze skóry żeby go mieć, to pewnie stać go jeszcze na coś lepszego. I zacznie wydzwaniać do Angeliny Jolie.

A po trzecie, naprawdę szczytem twoich ambicji i osiągnięć ma być obieganie wokół jakiegoś faceta i zastanawianie się, czy aby jesteś wystarczająco dobra w łóżku i poza nim?

Są ciekawsze rzeczy. Wstąp do Akademii.

 

2 komentarze
  • Amanda
    Posted at 21:56h, 04 marca Odpowiedz

    Dlatego wolę inne dzieła niż prasa kobieca i magazyny. Bo to koło żadnego dzieła nawet nie stało… A co najgorsze często to właśnie kobiety same piszą te bzdury w magazynach, a nie mężczyźni. Jak być pusta lalą i tanią dziwką i jeszcze się tym chwalić w byle gazecinie…

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 22:02h, 04 marca Odpowiedz

      tak się zastanawiam, że te wymagania ciągle rosną..

Post A Comment