Matka mojej matki

Matka mojej matki

Zaproponowałam kiedyś mojej młodszej córce psychoterapię. Bo jakoś tak nie czuła się wtedy w tym życiu dobrze i wygodnie, coś tam ją uwierało, no to może psycholog poradzi. Młoda spojrzała na mnie spod oka i zapytała „Chcesz za własny hajs dowiedzieć się, że jesteś wszystkiemu winna? Pójdę do pracy, zarobię sobie, to za swoje pieniądze mogę iść na terapię”.

Same widzicie, że dziecko mam bystre i dowcipne. Bo faktycznie, nawet Kasia Miller na warsztatach zawsze mawia, że mamy w życiu dwa problemy: mamusię i tatusia. Bo albo ich było za dużo i nas ograniczali, albo za mało i nie zauważali, albo opuścili, albo wręcz przeciwnie-nie chcą puścić w dorosłe życie. Różnie z tym bywa, ale nasze dorosłe problemy zazwyczaj mają swoje korzenie w dzieciństwie, w tych pierwszych latach, kiedy kształtowała się nasza osobowość. Mój tatuś na przykład był ojcem kochającym i odpowiedzialnym, ale niezwykle autorytarnym i to miało swoje konsekwencje.

Teraz, kiedy jestem już za stara na trudne dzieciństwo i dawno wzięłam na siebie odpowiedzialność za swoje życie, mogę się spokojnie zastanowić nad tym, co z kolei ukształtowało moich rodziców i sprawiło, że byli tacy, a nie inni. Piszę o moich czasach, nowe pokolenia mają nowe doświadczenia i inny kontekst. Ale zawsze jakiś jest, nikt nie wyrasta w próżni.

Po pierwsze, uświadomiłam sobie ostatnio, że kiedy ten mój tata wydawał mi się groźny i nie potrafiłam mu się sprzeciwić, to miał o jakieś dwadzieścia lat mniej niż ja teraz. czyli z mojej obecnej perspektywy, był jeszcze słabo dorosłym facetem, który wcale nie był najmądrzejszy na świecie jak mi się wtedy wydawało. Obecna ja przegadałaby go bez trudu. Jestem dużo mądrzejsza niż on wtedy, a ponieważ niewiele się od tego czasu rozwinął, to sobie resztę dopowiedzcie.

Po drugie, patrząc już nieco szerzej, może dobrze byłoby na postępowanie naszych rodziców nałożyć kontekst historyczny.

Tu znów z mojej perspektywy, młodsze z nas muszą sobie przerobić na własną, wybaczcie. bliższa koszula ciału.

Nasi rodzice sami byli wychowywani przez ludzi, którzy często cudem ocaleli z koszmaru wojny. I z ogromnym trudem się fizycznie, psychicznie i finansowo po tej wojnie podnosili. Naprawdę nie mieli czasu ani możliwości podciągać swoich wychowawczych zdolności. Dzieci miały być czyste i nakarmione. Tyle. I miały sobie poradzić w nieprzyjaznym, groźnym świecie.

Jeśli do tego mieli za sobą jakieś koszmarne przejścia, jak na przykład mój dziadek w ubeckiej katowni, to niekoniecznie potem zostawali rodzicami roku.

Więc często nasi rodzice byli dziećmi ludzi ciężko przerażonych wojną, a potem umęczonych socjalistycznymi kolejkami po wszystko. Sami też byli często przestraszeni życiem i skoncentrowani na przetrwaniu. Dzieci wychowywali w przeświadczeniu, że świat jest wrogi i życie to ciągła walka. Stąd na przykład ten model w mojej rodzinie, że najważniejszy solidny zawód, a nie wrodzone talenty. I mamy inżyniera humanistę, albo lekarza złotą rączkę. Że o dentystce blogerce nie wspomnę.

To my wyrośliśmy w świecie bez wojny, oczywiście tylko u nas, bo zawsze gdzieś na świecie jakaś wojna jest. Mamy swoje problemy i wcale nie twierdzę, że teraz to tylko miód malina i każdemu jest łatwo. To, że Polska wódą płynie jak długa i szeroka jest koszmarem dzieciństwa tysięcy dzieci. To, że religia jest u nas ważniejsza od miłości i zdrowego rozsądku, też.

Ale mamy teraz cały wachlarz możliwości, żeby swoje życie uczynić pięknym, szczęśliwym i spełnionym. Warsztaty, poradniki, terapie, to wszystko jest dostępne, wystarczy poszukać. Uważam, że zakrzątnięcie się wokół siebie jest dużo zdrowsze niż siedzenie na kanapie i „manie za złe”.

Ja nie mówię, że mamy naszych rodziców stawiać na piedestał, bo są różni i kiedy słyszę niektóre historie to włosy mi stają dęba i nóż się w kieszeni otwiera. Więc nie mówię o totalnej patologii.

Raczej o tych przeciętnych. I gwarantuję tym z Was, które zostaną matkami, że też popełnicie szereg błędów, tylko może trochę innych. Chociaż bez pracy własnej pewnie tych samych.

Swój rozwój i swoje szczęście mamy we własnych rękach.

Ale żeby iść do przodu trzeba wybaczyć.

Albo chociaż zrozumieć.

 

 

3 komentarze
  • Wiedźma Radzi
    Posted at 10:03h, 30 lipca Odpowiedz

    Bardzo dziękuję 🙂

  • Amanda
    Posted at 13:21h, 01 sierpnia Odpowiedz

    https://www.youtube.com/watch?v=Ao3XJ-UDdzI

    Niektóre dzieci z okaleczoną, a przez to skrzywioną, psychiką mogą nawet zostać prezydentem. Albo objąć inne stanowisko, od którego wiele zależy…

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 15:29h, 03 sierpnia Odpowiedz

      no niestety

Post A Comment