Kobieta inwestuje….tylko w co

Kobieta inwestuje….tylko w co

Jest taki blog i strona fb Anny Smolińskiej „Kobieta inwestuje” i serdecznie polecam tym z Was, które są zainteresowane ekonomiczną stroną życia. A warto się takimi rzeczami interesować, bo w końcu chcemy na starość mieć kasę na tego kelnera, który nam będzie podawał kieliszek wina. A nie jakąś głupią wodę.

W ostatnim poście słusznie zaniepokoiła się pani Anna kwestią aktywności kobiet w Polsce na rynku pracy. Bo otóż ta aktywność jest prawie najniższa w Europie, a jako przyczynę pozostawania w domu ankietowane podają obowiązki rodzinne. Czyli najpewniej nieodpłatną pracę na rzecz mężczyzn i dzieci, jakby to ujęły te wstrętnie dokładne feministki.

Mam na ten temat spojrzenie z tak zwanego ukosa. No bo tak. Z jednej strony uważam, że marnowanie wykształcenia, talentu i energii na odgrywanie Perfekcyjnej Pani Domu to czysta strata, chyba, że się jest Małgonią i zbija na tym miliony. Ale z drugiej pamiętam z własnego doświadczenia i obserwuję współcześnie jaką harówką jest godzenie pracy zawodowej i tej na etacie domowym. Jaką katorgą łączenie opieki nad (często chorującymi) nieletnimi z byciem dyspozycyjną w miejscu pracy. Można, rzecz jasna, zrezygnować z posiadania potomstwa, ale mnie by było jednak żal. Z kim by mi się teraz tak fajnie gadało?

Z trzeciej strony pamiętam nasze gromadne westchnienia na różnych imprezach, kiedy to wreszcie pojawi się królewicz, który porwie w ramiona i powie „kochanie, Ty już nie pracuj, ja się wszystkim zajmę..” Pewnie, że to było na żarty i zarówno ja, jak i moje przyjaciółki niczego sobie tak nie cenimy jak własnego konta w banku, ale jednak są takie chwile w życiu spełnionej zawodowo kobiety, a do tego żony i matki, że o niczym tak nie marzy jak o pozostaniu kobietą-bluszczem.

Z czwartej strony, bardzo dobrze wiem z literatury i życia, że królewicze lubią zmieniać obiekty westchnień, bo ich na to stać i można bardzo szybko i boleśnie przekonać się, że ten podpisany niefrasobliwie w fazie zakochania papierek właśnie pozbawia nas praw do domu, firmy i oszczędności. A odkochany już królewicz szalenie skąpi na alimentach i rozlicza ze srebrnej cukiernicy po babci.

Co zatem począć moje drogie wiedźmy, żeby wilk był syty, owca cała, a my w Saint Tropez albo chociaż w Ciechocinku, a nie w kartonie pod mostem?

Po pierwsze być przytomną. Zakochiwać się, czemu nie, oddawać serce i rękę, skoro już musimy, ale nigdy, przenigdy nie pozbywać się rozumu. A jeśli, niestety, niestety, mamy tendencje do tracenia głowy, to chociaż umówić się z przyjaciółką na tzw. red alert w temacie finansów. Czyli, kiedy mamy zamiar zrobić coś piramidalnie głupiego z finansowego punktu widzenia i same czujemy, że intuicja wyje i dzwoni, ale serce kwili, to jej zgłaszamy, a ona nas trzeźwi do skutku.

Najlepiej byłoby przytomnie się już na początku zakochiwać, ale z tym to bywa trudno, feromony ogłupiają i tak sobie czasem myślę, że zwyczaj wydawania za mąż naiwnych cielątek nie był taki całkiem bez sensu.

Po drugie-ustalać jasne zasady. I egzekwować. Jeśli umawiamy się wspólnie, że ty pracujesz, a ja siedzę z dziećmi, to połowa kasy jest moja i to musi być jasno powiedziane. Bo widziałam już przypadki, kiedy mąż, po latach związku, całkiem szczerze uważał, że wszystko co zarobił jest jego i tylko jego, a przy rozwodzie to odda „co łaska”. I kiedy dowiadywał się, że jednak połowę, to chyłkiem przepisywał firmę i chował oszczędności na szwajcarskim koncie.

A jeśli na wspólny byt pracujemy obydwoje, to obowiązki domowe i rodzicielskie są jak najbardziej wspólne. Jak słusznie napisała kiedyś w poście na blogu autorka „całej reszty” Dagmara Hicks, mężczyzna „nie pomaga” w domu, bo to też jego dom i zwyczajnie robi swoją część. Jeśli misiaczek bywa tępy w temacie, to czytasz mój post „Gra o tron” i stosujesz.

Krótko mówiąc – miłość miłością, ale pilnuj swoich interesów, bo nikt tego za ciebie nie zrobi.

Co do inwestowania.

No tu kobiety bywają niesamowicie kreatywne, ale nie do końca w dobrą stronę. Bo czy jakiemukolwiek facetowi przyszłoby do głowy inwestowanie swoich, ciężko zarobionych pieniędzy w remont nie swojej nieruchomości? A nam tak i  znam przypadki. I potem pozostaje udać się z jedną walizeczką w nowe życie. Droga lekcja.

Potrafimy też zainwestować w cycki, żeby się JEMU podobać i to nawet nie dlatego, że liczymy na pokaźny spadek lub darowiznę. Ot tak, z fantazji i dobroci serca. Bolesna operacja, gratki.

Podejrzewam, że ogólnie rzecz biorąc są to pochodne durnego pojęcia „inwestowania w związek”, co jest specjalnością typowo damską, bo mężczyźni raczej nie patrzą na związek jak na coś, w co trzeba inwestować, tylko jak na coś, co powinno przynosić natychmiastowy zysk. A jak nie przynosi i nie myślę tu akurat o finansach, to zwijają manatki, albo dorabiają na boku.

Inwestować to można w giełdę, obligacje, albo złoto. A najlepiej w siebie.

Relacja zaś to coś, co powinno działać symetrycznie daję/biorę.

Każdego dnia.

 

 

4 komentarze
  • M
    Posted at 19:42h, 19 października Odpowiedz

    O czymś podobnym dzisiaj myślałam. I jeszcze ideologia, która przykrywa ,,obroną rodziny” (taaa… rodziny, chyba darmowego hotelu, bo z tego co wiem, to rodzina powinna służyć wszystkim jej członkom a nie tylko części) swoje krzywe, i w gruncie rzeczy niemoralne, interesy. A głuptaki (gęsi?) łykają. Smutne to 🙁

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 19:58h, 19 października Odpowiedz

      głupota i lenistwo to dwa grzechy główne, mam na myśli lenistwo umysłowe

  • Anna - KobietaInwestuje.pl
    Posted at 13:20h, 21 października Odpowiedz

    Bardzo dziękuję Ci za ten wpis. I za to, że uświadamiasz kobietom, jak ważne jest, by o siebie po prostu zadbać. Mam często wrażenie, że kiedy my Polki myślimy o tym, że powinnyśmy być niezależne finansowo, zadbać o siebie, to od razu z tyłu głowy coś nam mówi, że to niemoralne, że egoistyczne, że nie fair, że może poczekać…. A potem dopiero w momencie kryzysu w życiu/związku przypominamy sobie, że jednak wielu spraw nie dopilnowałyśmy… Dziewczyny, bądźcie realistkami po prostu i zadbajcie o siebie! Każda z nas to potrafi, jestem o tym przekonana!

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 09:19h, 22 października Odpowiedz

      Och ten egoizm…na każdym kroku słyszę, że jestem egoistką 🙂 taki straszak na grzeczne dziewczynki 🙂 a potem płacz i zgrzytanie zębów, kiedy się okazuje, że ci nieegoiści jakoś tak jednak dbają głównie o siebie..

Post A Comment