Co ona takiego robi, kiedy nic nie robi czyli krasnoludki są na świecie.

Co ona takiego robi, kiedy nic nie robi czyli krasnoludki są na świecie.

Uwielbiam to zdanie w relacjach facetów o ich partnerkach, które na przykład są w domu z małymi dziećmi, kiedy oni ciężko pracują na chlebek z masełkiem. Od razu radzę się zamienić i samemu przekonać.

Ja tak zrobiłam dawno temu, po deklaracji mojego małżonka, że w razie rozwodu to on chętnie zostanie ojcem samotnie wychowującym. Wystarczyły jedne wczasy w tej roli żeby się z pomysłu skutecznie wyleczył. Nie z pomysłu rozwodu, bo ten był mój, tylko z tego samotnego ojcostwa. WCZASY. Z gotowymi posiłkami, wolnym czasem, bez dowożenia do szkół i przedszkoli.

Teraz mam dzieci dorosłe i męża w miarę usamodzielnionego jak na polską normę. Czyli potrafi nie umrzeć z głodu, kiedy nie gotuję, sam nastawia pralkę i wie, gdzie ma w szafie podkoszulki. Bo na przykład mój tata nie wie i pyta mamę.

Dlatego pozwalam sobie na różne eksperymenty. Na przykład w kwestii tego, co moja mama zawsze nazywała „krasnoludkowaniem”, kiedy tytułowe inteligentne pytanie zadawał jej mój ojciec.

Cóż to jest „krasnoludkowanie”? To są te wszystkie czynności, które na co dzień wykonują kobiety, a których potrzeby wykonania mężczyźni zwykle nawet nie rejestrują swoimi mózgami zajętymi utrzymywaniem ładu w Kosmosie.

Ot, przejdziesz przez dom, tu ustawisz, tam przetrzesz. Zmienisz sezonowe dekoracje, podlejesz kwiatki. Nastawisz pralkę, zmienisz ręczniki, przebierzesz pościel, wymienisz piasek w kuwecie. Wyjdziesz na miasto, kupisz teściowej prezent pod choinkę i brakujące przyprawy do kuchni. Świąteczny obrus, lampki na choinkę. Dzieciom buty zimowe. Zapas papieru toaletowego, który jak wiadomo, sam rośnie na rolkach, bo tylko ty widzisz, kiedy rolka się kończy. Na poczcie odbierzesz jego zaległą przesyłkę, bo mu się nie chciało, zajęty był. Znacie to.

Eksperyment mój polega na tym, że tego nie robię od jakiegoś czasu. I obserwuję, co się będzie działo. A dzieje się to, co marszałek Grodzki tak celnie ujął w swoim czułym, patriarchalnym przekazie, gdy chciał dowartościować koleżanki z partii. Życie mojego męża staje się frustrujące. Ono przestaje iść gładko. Piętrzą się awiza, brakuje kolendry. W domu on zaczyna mieć „ogólne odczucie nieporządku”. Kiedyś mnie wkurwił tym komunikatem, kiedy go zapodał po powrocie z delegacji jak dzieci były małe, teraz mnie to bawi. Widocznie mam sadystyczne skłonności.

A ja sobie siedzę i czytam w WO wywiad z autorem „Życzliwego sceptycyzmu” Marcinem Ilskim i zastanawiam się, ile jeszcze trzeba awantur, rozwodów i demonstracji, żeby mężczyźni się czegoś nauczyli.

Cytacik ilustrujący podejście obecnych 50-latków do związków:

„Co was niszczyło najbardziej?

– Kobiety nie zdają sobie sprawy, jak wiele stereotypów krąży w męskich głowach. Opowieści o przebiegłości, złośliwości i cynizmie kobiet, a jednocześnie o ich płytkości, głupocie i uciążliwości, a przede wszystkim o zgubnych kobiecych manipulacjach mających usidlić mężczyznę, w naszym pokoleniu były na porządku dziennym. Cud, że powstawały jeszcze jakieś udane związki. Zawsze chciałem być z jakąś kobietą, którą pokocham aż do końca swoich dni, ale męska kultura ciągle alarmowała mnie, że to niebezpieczne lub zwyczajnie niemożliwe.

Z czego wynikały i wynikają te męskie lęki?

Z za małej liczby opowieści o tym, czym dla mężczyzny jest szczęśliwy związek. Zazwyczaj bowiem chodziło w nich o to, by mieć święty spokój połączony z bezwarunkową akceptacją. Wszystko inne było naznaczone ostrzeżeniami przed tym, jakim to piekłem stanie się życie, jeśli zaczniesz słuchać tego, co mówi do ciebie kobieta. Mieliśmy być niezależni i samorządni, ale bez dawania tego partnerkom. Miały uznać nas za cel i sens swojego życia, ale nie obarczać nas nadmierną odpowiedzialnością.”

Bingo. Ten „święty spokój” zresztą przewija się cały czas, u Gryżewskiego, Eichelbergera i całej reszty tych, którzy w ogóle się zastanawiają.

Pozostali egzystują sobie wygodnie w błogim przekonaniu, że przyniesiona pensja zwalnia ich z myślenia o funkcjonowaniu domu jako całości, a obrączka z dbania o relację.

My mamy fochy, histerię, albo jesteśmy przed okresem. Nie, że oni są nieuważni, nieczuli i mało pomocni. Powiedzmy to wreszcie otwarcie. Mężczyźni w większości są nieopisanie leniwi. Jasne, że nie wszyscy, za to znakomita większość. A to pilnowanie, pamiętanie i odpowiedzialność są cholernie, ale to cholernie męczące. Ale mogę to stwierdzić jedynie dlatego, że całe życie pracuję zawodowo i to bardzo ciężko fizycznie i mocno obciążona psychicznie. Stomatologia to nie jest lekki chleb, kto robi ten wie. Mam porównanie.

Więc żaden facet mi nie zaimponuje opowieściami, jak to on się spala w pracy zawodowej do tego stopnia, że po prostu w domu już nie jest w stanie wyjść poza „pomaganie” żonie. Nie ma pracy cięższej niż całodobowa opieka nad niemowlętami, chorymi czy osobami starszymi. A te zajęcia ZAWSZE zwalają na nas.

W analizach obecnych protestów przeczytałam takie zdanie, że dzisiejsze dziewczyny są w dużej części jedynaczkami, więc były wychowywane trochę jak dawniej chłopcy, bo rodzice inwestowali w nie wszystkie zasoby i nadzieje. Dlatego nie widzą powodu żeby w czymkolwiek ustępować facetom.

Wygląda na to, że moi rodzice wyprzedzili epokę.

4 komentarze
  • Amanda
    Posted at 12:06h, 13 grudnia Odpowiedz

    I to jest ich jedyny cel tej ,,walki” z kobietami. Zasłaniają się wartościami rodzinnymi (które sami zawalają najczęściej) bo są leniwi, wygodniccy i mało odpowiedzialni (a do tego często tępi, bo gdyby nie byli to ogarnialiby). Zamiast coś zrozumieć i postarać się zmienić to gadają dyrdymały. Powinien wreszcie nadejść koniec tych nadętych dupków a zacząć era normalnych mężczyzn (troszkę takich jest i teraz), którzy nie boją się żadnego obowiązku (jeśli sami się na niego pisali albo np. mają chorych rodziców). A miękkie faje won. I pula genetyczna znormalnieje i może wtedy nawet durne mamuśki swoim chuchaniem nie zaszkodzą bo będzie co innego w genach 😀

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 13:52h, 13 grudnia Odpowiedz

      mamuśki zaszkodzą niestety

  • M
    Posted at 15:18h, 13 grudnia Odpowiedz

    ,,Mam porównanie.” I właśnie o to tym dzbanom chodzi. Gdy kobiety wreszcie będą miały (wszystkie) taką samą niezależność społeczną (głównie w swoich głowach w naszej kulturze) jaka mają mężczyźni, to oni będą robić po gaciach, że za lenia i maminsynka nie zechcą wyjść albo się z nim związać. Bo będą miały porównanie, że one i pracują i mogą dom ogarnąć a ktoś, kto ma statystycznie więcej siły fizycznej, jakimś dziwnym sposobem nie. No i większość kobiet jednak, nawet jak normalnie podchodzi to tematu, to nie ma seksualnej obsesji. I kto tu się boi ,,niedopchania” co?… 😉

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 16:40h, 13 grudnia Odpowiedz

      Szczerze? Mają przejebane..

Post A Comment