Córki matek i córeczka tatusia

Córki matek i córeczka tatusia

Agnieszka Osiecka jest moim niedoścignionym ideałem od zawsze. Piękna, utalentowana i niezrównoważona emocjonalnie poetka. Czegóż chcieć więcej?

No otóż mężczyźni na ogół chcieli. Nawet mądry Jeremi Przybora, niezrównany Starszy Pan, miał do niej pretensje, że mu romansu nie okrasza przygotowaniem śniadań i prasowaniem koszul.

Zjawisko niedoboru naturalnego ma, rzecz jasna, psychologiczne podłoże i zajęli się nim amerykańscy naukowcy.

Otóż psychologia dzieli kobiety na córki matek i córki ojców i okazuje się, że do tradycyjnego małżeństwa, czy też związku, nadają się raczej te pierwsze, bo pogodnie i z ochotą wypełniają „kobiece obowiązki”.

Piszę w cudzysłowie, bo jestem typem wybitnie drugim i „kobiecość” owych obowiązków bezustannie kwestionuję.

Typ drugi, czyli córeczki tatusia, według tej typologii nadają się raczej na kochanki, bo obowiązki domowe je nudzą i nużą, za to świetnie się z nimi jeździ na wycieczki do Paryża.

Genialna Agnieszka wyróżniła jeszcze typ dodatkowy, czyli „męczennice miłości”, do którego samą siebie zaliczała. Są to niewiasty wrażliwe, dla których miłość stanowi źródło duchowych uniesień, ale i cierpień, a z tego to już prosta droga do artystycznego natchnienia. Są to te z naszych koleżanek, które przy łóżku ukochanego zostawiają liścik takiej treści: „Wybacz. Odchodzę do Piotra, z nim będzie mi gorzej.” Czy coś w tym stylu. Czują, że kochają prawdziwie, kiedy cierpią i nie chcą z tym iść na terapię, tylko piszą wiersze.

Co z tego dla nas, drogie Wiedźmy?

No, dobrze jest mniej więcej się zorientować, do którego typu się zaliczamy. I pod tym kątem dobierać sobie towarzystwo naszych sympatycznych kolegów.

To znaczy córki matek mają ten wybór szerszy, bo na gospodarną dziewicę chętnie zapisze się prawie każdy. Najwyżej potem dzwoni z Paryża czy już obiad gotowy i przeprosić, że zebranie się przedłużyło w pracy.

My, czyli córeczki tatusia, mamy gorzej. Dlatego bardziej uważnie powinnyśmy się rozglądać po rynku matrymonialnym, jeśli w ogóle chcemy kogoś na stałe. Bo możemy nie chcieć i wtedy hulaj dusza, od Hongkongu po Zanzibar, bo na chwilę i do seksu zawsze się kogoś znajdzie.

Ale zakładając, że chcemy, bo „płocha czieławieku, kagda on adin”, to należałoby wziąć pod uwagę własne uwarunkowania. Oraz pewne ograniczenia płci przeciwnej, bo mężczyznom jakoś trudno rozstać się z wizją przynajmniej trzech posiłków dziennie.

Wpadłam na kilka rozwiązań.

Szef kuchni byłby całkiem niezłym rozwiązaniem pod warunkiem, że nie przeraża nas mężczyzna z nożem.

Bardzo Bogaty Biznesmen dawałby gwarancję zatrudnienia służby domowej, ale będzie zajęty robotą i będziemy z nudów musiały przyprawiać mu rogi.

Wiem! Mam!

Jest jedno genialne rozwiązanie, które pozwoli na sielankowy żywot, zapewni towarzystwo i znakomitą obsługę.

Żony mi trzeba. Żony.

 

5 komentarzy
  • M
    Posted at 11:51h, 09 stycznia Odpowiedz

    Jest jeszcze wiele innych typów, które nie koniecznie lubią obowiązki domowe (ot, zwykły obowiązek, dla pana też, a nie żaden ,,kobiecy”) i za nic w świecie nie chciałyby się wiązać z bardzo Bogatym Biznesmenem jako utrzymanki (żeby nie użyć innego słowa). A szef kuchni w rodzinie całkiem fajny by był, jeszcze jakby ciekawie opowiadał jak Pan Makłowicz i był fajnym człowiekiem. Niezależnie od płci 😉
    A tak na poważnie to trochę mi się nie podoba, nie wiem może nie rozumiem, to psychologiczne łączenie dzieci z płcią ich rodzica (córeczka tatusia i synek mamusi). Pomijając mamusie, które synków obsługują bo to akurat trafne i plaga. I nie ma nic wspólnego z seksualnością. Podejrzewam, że jakby to ojcowie latali za synkami to oni potem by tego oczekiwali (nadskakiwania) od… kolegów. Jak miałam 5-6 lat to nigdy nie myślałam o swoim ojcu w kwestiach ,,rywalizacji” o niego z mamą. Dla mnie to jest dziwne podejście, wypaczone jakieś. Dzieci czasem plotą głupoty (w stylu, że chłopcy gadają, że są w ciąży albo, że się ożenią z mamą) ale ja nie traktowałabym tego jako rysu psychologicznego. Naprawdę, nie wszystko co jest w dzieciństwie to trauma i istotny szczegół.

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 14:48h, 09 stycznia Odpowiedz

      a bo to jest takie uproszczone podejście w sensie, czy bardziej naśladuje matkę, czy woli męskie rozrywki, i tak działa na jedno pokolenie, bo moje córki w ogóle nie mają patriarchalnych wzorców od dwóch pokoleń 😉

      • M
        Posted at 16:50h, 09 stycznia Odpowiedz

        Mam nadzieję, że w końcu dojdzie do tego, że taki rozdział straci na znaczeniu. Ale jeszcze długa droga…

  • Amanda
    Posted at 16:57h, 11 stycznia Odpowiedz

    ,,Oraz pewne ograniczenia płci przeciwnej, bo mężczyznom jakoś trudno rozstać się z wizją przynajmniej trzech posiłków dziennie.” Mam nadzieję, że niedługo większość też zacznie sama je sobie robić. Bo jak nie, to żadna go nie zechce. Dlatego, między innymi, księżulkowie tak drą się o ,,obronie wartości”. Ta, chyba swojego, i tak już nie najpiękniejszego, napchanego kałduna ta obrona… Ciągle się czasem dziwię jak ludzie to kupują. Pastor musi pracować i żyć jak parafianie. Rabin się nie wozi mercem. A głupie owieczki z katolicyzmu kupią każdy kit. A biskupowi już 3 podgardle się robi… Jedyne podobieństwo jakie mi przychodzi do głowy to Szejkowie, którzy też (nie wszyscy) nie bogacą się najuczciwiej, jeśli mówimy o religiach i konkretnych wyznaniach. No ale przecież to Arabowie są terrorystami a u nas żadnej mafii nie ma…

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 21:50h, 11 stycznia Odpowiedz

      to jest mafia z tradycjami 😉

Post A Comment