Dlaczego kury domowe są sfrustrowane

Dlaczego kury domowe są sfrustrowane

Pytanie to zadała dziewczyna pisząca pracę akademicką i odpowiedzi były jej potrzebne do badań.

Pytanie brzmiało odrobinę inaczej, czyli konkretnie tak:

jakie przekonania kluczowe stoją za myślami automatycznymi dotyczącymi niechęci/wstydu/wstrętu związanego z zadaniem bycia gospodynią domową”.

I tu mogę odpowiedzieć za siebie, bo do czynności domowych mam nie tylko automatyczne myśli, ale automatyczny wstręt. To, że je wykonywałam przez wiele lat to wyłącznie efekt tego, że mam dwoje dzieci i jestem osobą odpowiedzialną i ambitną. Mimo to, kiedy tylko mogłam wspierałam się pomocą babci, niani i gosposi. No, nie naraz, aż tak dobrze nie zarabiam. Szkoda. Moim niedoścignionym ideałem jest Coco Chanel, która całe życie mieszkała w apartamencie u Ritza w Paryżu i wszystko miała gotowe.

Ja część czynności wykonywałam, a wstręt nie tylko nie mijał, ale z latami wręcz narasta. I nawet książki Agnieszki Maciąg o magii tworzenia domowego ogniska nic nie dały. Ot, przez tydzień ajurwedyjskie potrawy, a potem znowu puste gary i Uber Eats.

Postanowiłam więc uczciwie odpowiedzieć na postawione pytanie. Czyli o przekonania kluczowe.

Może jestem leniwa? Przeczą temu trudne studia zaliczone bez jednej poprawki i wykonywany od lat dość absorbujący i wyczerpujący zawód. Więc nie tędy droga.

Może brak mi kompetencji? Fakt, że w młodości nie byłam przeciążana obowiązkami domowymi, bo główny przekaz brzmiał „Ty się ucz”. I to nie gotowania.

Nie są to czynności trudne, coś tam jednak umieć trzeba. Długo już żyję, a tortu piec nie umiem. Trochę żal, babcia robiła najlepsze torty na całym Śląsku. Ale pamiętam jej żałosne dopytywanie się u domowników czy aby potrawy smakują i łaszenie się o komplementy. Podczas kiedy powinni czołem bić, takie to było pyszne i pracochłonne. Pracy domowej się NIE CENI.

Przekonanie kluczowe: bycie gospodynią domową jest zajęciem nudnym, żmudnym i nie cenionym przez najbliższe otoczenie.

Może jeszcze gotowanie czy pieczenie bywa dostrzegane, ale reszta?

Na pewno frustrujące jest to, że dla reszty domowników są to zazwyczaj czynności NIEWIDZIALNE. Widać je dopiero wtedy, kiedy NIE SĄ wykonywane. Piętrzą się brudne gary, kopa prania, prasowania i walają się koty kurzu po kątach.

Wkładasz mnóstwo energii w to żeby rodzina była najedzona, zdrowa i szczęśliwa, ale rzadko słyszysz słowa podziękowania, bo ten stan wszyscy uważają za normę.

Tylko ty widzisz, że w toalecie kończy się rolka i tylko ty wiesz, gdzie są choinkowe ozdoby. Ale za tę wiedzę nie czeka cię żaden awans ani kwartalna premia.

I tu drugi trop. Twoja całodobowa służba, wieczna czujność, podzielność uwagi i hektary energii zużytej na potrzeby domu SĄ NIEODPŁATNE. W żaden sposób niewyceniane, choć w przemowach polityków- bezcenne.

Przekonanie kluczowe: moja praca w domu jest dla społeczeństwa bezwartościowa. W wymiarze finansowym. A ja, harując w domu, nie mam ani pensji, ani emerytury.

Więc nie, ja mówię pas. Wolę realizować się zawodowo, podzlecać czynności domowe, zamawiać jedzenie i korzystać z placówek opiekuńczych dla małych dzieci. Nie kupuję ideologii polityków prawicy i nie zbieram laurek jak orderów.

I Wam też nie radzę. Gdyby bycie gospodynią domową było w jakikolwiek sposób prestiżowe, to co drugi mężczyzna chciałby zostać w domu. A kury domowe nie czułyby tego zakłopotania kiedy na pytanie „czym się zajmujesz” odpowiadają, że domem i dziećmi.

Słyszane w przemówieniach i kościelnych kazaniach drętwe frazesy o „kobiecym powołaniu” to właśnie tylko frazesy. Mowa trawa do prostego ludu.

Kobiety pracujące też miewają domy i dzieci i te domy wcale nie wyglądają gorzej. A dzieci tak naprawdę dużo lepiej, bo wrzucone w środowisko rówieśnicze przedszkola rozwijają się szybciej. A potem, rade nierade, dużo szybciej stają się samodzielne, kiedy mamusia nad nimi nie wisi z obiadkami, tylko się trzeba ogarnąć.

Także wracając do pytania: może i te myśli są automatyczne, ale przekonania za nimi stojące są jak najbardziej logiczne i zasadne.

Ograniczając swoje życie do „bycia żoną i matką” stajesz się tak naprawdę nikim. Kim będziesz kiedy dzieci dorosną, a mąż się z Tobą rozwiedzie? Jak siebie zdefiniujesz?

Stajesz się antywzorcem dla swoich córek i osobą lekceważoną dla synów. Wygodną służbą dla męża. Na jego utrzymaniu i łasce. A łaska pańska na pstrym koniu jeździ, o czy się już niejedna przekonała.

Jeśli naprawdę lubisz gotować, piec czy sprzątać, możesz to robić zawodowo i mieć z tego hajs.

I tu Agnieszka Maciąg może stanowić niezły wzorzec.

Zarabia na tym miliony.

 

 

 

 

6 komentarzy
  • Irena
    Posted at 23:47h, 25 stycznia Odpowiedz

    moja babcia miała 4-ro dzieci i żadnego zawodu/wyksztalcenia więc nie miała wyboru, zajęć domowych nigdy nie lubiła; hodowała drób, świnię, uprawiała ogródek (wieś), dziadek pracował zawodowo; moja matka zaliczyła wpadkę zanim skończyła studia, urodziła 2 dzieci, fatalnie wyszła za mąż, rozwiodła się, zajmowania się domem i dziećmi unikała jak ognia (służące, krewna – pomoc domowa zapracowująca w ten sposób na emeryturę), całe życie w domu miała bałagan, wolała życie towarzyskie i inne rozrywki/hobby, mimo ukończenia studiów swojego zawodu i pracy nie lubiła; ja nie mam męża i dzieci, zajęć domowych nie lubię ale staram się być ogarnięta; nigdy nie chciałam być czyjąś darmową służącą bo niby dlaczego? na szczęście umiem i lubię być sama choć ludzi nie unikam 🙂

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 23:57h, 25 stycznia Odpowiedz

      no to jest właśnie świetny patent mężczyzn na darmową służbę- ożenić się

    • M
      Posted at 10:25h, 26 stycznia Odpowiedz

      Chciałabym, żeby wiele kobiet z mojej rodziny było takich jak Pani Irena (albo wiele innych, normalnych, fajnych kobiet). Stanowczych, nie przejmujących się ludzkim gadaniem i głupotą i mających odwagę być sobą. Mimo, że te z mojej rodziny dzieci mają (czasem myślę, że takie jak one to kara dla dzieci). Jak się na nie patrzy to ,,jedna wielka tykająca bomba” z rozszarpanymi nerwami, tak sfrustrowane i wkurzanie i wrzaski o byle co. Na własne życzenie, bo miały możliwość zmienić swoje życie. Ale one nie, bo ,,nie zostawią przecież starych rodziców (zdrowszych od nich, dopisek redakcji) ani męża.” Tak, to lepiej być nieszczęśliwym i swoją postawą dołować cały świat…

      • Wiedźma Radzi
        Posted at 19:09h, 26 stycznia Odpowiedz

        męczennice zakichane

  • Amanda
    Posted at 10:38h, 26 stycznia Odpowiedz

    Znam też wiele kobiet, które pracują a mimo to dalej robią za służbę w domu. I nie widzą w tym nic zdrożnego, a jak im wytknąć to oburz zaraz. I wiecznie zmęczone. Dla mnie to cały system jest do zmiany. Gdyby mężczyźni dzielili się sprawiedliwie obowiązkami to byłoby coś takiego jak ,,państwo domu” albo pan domu a nie tylko pani. To jest jedyny problem. Te durne, patriarchalne przekonania i banda przemawiających pustych Garnków, którzy kit wciskają. Praca nic nie da, sama jest konieczna do życia, ale nie da nic dopóki nie zmieni się cały system. Dopóki mąż tak naprawdę będzie balastem a nie partnerem. Małe dzieci to wiadomo, małe i potrzebują opieki od każdego. Ale, że dorosły facet jest tak niepełnosprawny i jeszcze się tym szczyci to nadziwić się dalej nie mogę. I zastanawia mnie, parafrazując twardogłowych, ,,kto to chce?” I dlaczego?

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 19:10h, 26 stycznia Odpowiedz

      bo to wygodne jest po prostu

Post A Comment