Miłość nie jest najważniejsza

Miłość nie jest najważniejsza

No, już się przygotowuję na ten chór oburzonych. Bo przecież to słyszymy od najwcześniejszego dzieciństwa, przez wiek pokwitania do późnej starości. Miłość jest najważniejsza. To czego należy szukać w życiu to miłość, miłość da ci szczęście i tak dalej , bez końca.

Tylko, że to co nam się pokazuje i opisuje jako miłość i do czego nam się każe tęsknić i czego szukać ma ze szczęściem tyle wspólnego co upojenie alkoholowe z dobrą zabawą. Gdzieś dzwoni, tylko nie wiadomo, w którym kościele, a czasem jest to nawet sygnał karetki pogotowia.

Nauczono nas nazywać miłością jej początkową fazę, czyli namiętność. To o namiętności śpiewają szansoniści, piszą poeci i autorzy romantycznych powieści.

Żeby nie było. Namiętność jest cudowna. Hormonalny koktajl Mołotowa wlewa nam się do żył i znajdujemy się w stanie uroczej psychozy. Wszystko to sztuczka Matki Natury mająca zachęcić nas do powielania naszych bezcennych genów. Determinacji matki nie dziwię się wcale odkąd uświadomiłam sobie, że te dwie śliczne helisy DNA, które są obecne w każdej komórce mojego ciała liczą sobie miliony lat bezustannej replikacji.

Odkąd powstało życie na Ziemi. Czujecie temat? NIEPRZERWANEJ. REPLIKACJI.

Kto naprawdę zrozumie teorię ewolucji, przeżyje prawdziwe oświecenie.

Tyle, że biologii nie obchodzi czy będziemy szczęśliwi, a jedynie czy będziemy mieli ciąg dalszy. Więc tak kieruje naszym fenotypem żeby dobrze miał się genotyp. Kto nie odróżnia, proszę sobie wyguglać, warto. Włącza nam feromony żebyśmy z obiektem naszej namiętności wyprodukowali jak najzdrowsze potomstwo. Tyle. Nasza życiowa satysfakcja i emocjonalne spełnienie nie interesuje jej ani trochę.

Możemy trafić lepiej i wtedy się nazywa, że to „prawdziwa miłość”. A kiedy dołożymy intymność i zaangażowanie oraz mnóstwo pracy, to mamy szansę na naprawdę fajny związek.

Albo możemy trafić nieco gorzej i kiedy minie namiętność, trzeba szukać adwokata. Albo kochanka, co się może skończyć podobnie, jeśli mamy chemiczną predylekcję do określonego typu. Wtedy też możemy mieć fajny związek, tylko krótki i burzliwy. Co kto lubi.

Już amerykańscy naukowcy nam wszak dowiedli, że miewamy pociąg do drani, zwanych potocznie samcami typu A, bo ich geny gwarantują silne potomstwo.

Cała ta kulturowa otoczka i mit romantycznej miłości to takie ładne przypisy do nagich, biologicznych faktów.

I ewentualnie wstęp do czegoś większego. Dostępnego tak naprawdę dla tych, którzy mają ochotę na dojrzewanie, myślenie, rozwój duchowy i takie tam dyrdymały, na które nasza zachodnia cywilizacja przez wieki patrzyła z pogardą, zajęta technicznymi nowinkami. To ci wszyscy nudni guru marudzący o tym, że jesteśmy jednym, a najwyższą duchową wartością jest współczucie i wszechogarniająca MIŁOŚĆ. Ale nie taka, jaką znamy z romansideł, które kończą się na „żyli długo i szczęśliwie aż do rozwodu”.

Miłość do wszelkiego życia na ziemi. I do samego życia.

U nas też był taki jeden w historii, nazywał się Jezus.

I też go nikt nie słuchał.

 

 

 

2 komentarze
  • M
    Posted at 18:47h, 29 kwietnia Odpowiedz

    To ,,Ameryka w konserwach” jak mawia kolega, ale mnóstwo w tym prawdy. Ludziom od dawna myli się biologiczny popęd z prawdziwą, duchową miłością. Miłość nie równa się seks, chociaż on może być z miłości. Ale często jest jednak ,,tylko” z pożądania a to nie jest miłość, to prawda. Często to właśnie kobiety dają się na to nabrać. Chociaż znam i kilku mężczyzn, którzy myśleli, ze to ,,na zawsze” a to była tylko zabawa. A Jezus, piękna postać, dzisiaj byłby uważany za ,,skrajnego lewaka” ze swoimi poglądami i przykazaniami. I to przez ,,bogobojnych” chłopców i dziewczynki właśnie, miedzy innymi. Nie wiem, jak można tak wypaczyć wiarę i potem głosić coś, co z wiarą nie ma nic wspólnego. Ostatnio był oburz bo Papież Franciszek kiedyś powiedział do geja, że ,,Bóg kocha Cię takim, jakim Cię stworzył”. I to podobno obraża uczucia religijne katolików (przez małe k)… Zastanawiam się, czy obecnych ,,katolików” niektóre poglądy i stwierdzenia Jezusa też by nie ,,obrażały”. Oni przecież wiedzą lepiej co miał na myśli… Fanatyzm jest jeden, ma tylko przeróżne oblicza.

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 20:25h, 29 kwietnia Odpowiedz

      ależ oczywiście, że by obrażały…

Post A Comment