3/4 życia w dyskomforcie

3/4 życia w dyskomforcie

Bardzo ciekawy temat nam wyniknął na ostatnich warsztatach w kwestii akceptowania rzeczywistości. Mianowicie jedna koleżanka dostała pokój, który nie spełniał jej oczekiwań i powstał problem. Problem usiłowało na jej korzyść rozwiązać kilka osób, ale żadna z propozycji nadal nie spełniała oczekiwań zainteresowanej.

Bez wdawania się w rozważania, czy te oczekiwania były słuszne, czy przesadne, a rozwiązania do przyjęcia, zawieśmy na chwilę swoją uwagę na całkiem innej kwestii.

Mianowicie OCZEKIWANIA kontra rzeczywistość. I to jak być POWINNO, a jak jest.

W rodzinie mojego ojca dominowała tendencja rozliczania świata z tego, że nie jest taki, jaki być powinien. I absolutnego skupiania na tym swojej uwagi. Dość powiedzieć, że jedynym komentarzem babci, czyli mamy mojego taty, odnośnie mojego wesela była uwaga, że kelner przyniósł jej zimną kawę. A tak na weselu w renomowanej knajpie być NIE POWINNO. Uwagą tą zrobiła przykrość mojej mamie, a swojej synowej, która z zagadkowych dla mnie powodów starała się teściowej zapewniać maksymalny komfort na różnych rodzinnych imprezach, a i tak spotykała się z niewdzięcznością i krytyką z jej strony.

Tendencja rozliczania świata przeszła płynnie na mojego ojca i sprawia, że spędza on trzy czwarte swojego życia w psychicznym dyskomforcie. Ponieważ świat już tak ma, że nader rzadko dopasowuje się do naszych wobec niego oczekiwań i BYCIA TAKIM JAKIM BYĆ POWINIEN.

Pogoda, polityka, moralność bliźnich, a także ich intelekt zwykle pozostawiają wiele do życzenia.

Świat po prostu jest jaki jest.

Oczywiście, fajnie jest, jeśli da się go choć odrobinę poprawić. Ale to już wymaga działania. Obrażanie się, krytykowanie i posiadanie pretensji nie prowadzi do niczego. Chyba, że naszym celem jest zamęczanie otoczenia swoim niezadowoleniem.

Jako nieodrodna córeczka tatusia byłam dokładnie tym upierdliwym dzieckiem, któremu nic się nie podobało. Nie takie jedzenie, nie taki namiot, nie takie zajęcia. Do dzisiaj się dziwię, że na pamiętnym licealnym obozie harcerskim żadna druhna nie wpadła na pomysł utopienia mnie w pobliskim jeziorze. Fakt, że 10 dniowa pionierka to trochę długo, a słony ryż z dżemem jest niedobry, ale innym nie przesłoniło to fajnej pogody, czystego jeziora, czy klimatu wieczornego ogniska. Mnie tak.

Akceptacja faktu, że świat jest jaki jest nie oznacza, że mamy się zadowalać byle czym i nie pragnąć żadnych zmian. Oznacza jedynie, że jeśli w danej sytuacji czegoś dokuczliwego jak brzydka pogoda, nieładny pokój czy niesmaczny posiłek nie da się zmienić to mamy do wyboru albo sytuację opuścić (o ile się da), albo znaleźć w niej swoje rozwiązania. Z pokoju wyjść na przyjemny spacer, w czasie deszczu poczytać książkę, a niesmaczny posiłek potraktować jako wstęp do diety.

Pomożemy tym otoczeniu, umęczonemu naszymi pretensjami i przede wszystkim sobie.

Zastanawiałam się kiedyś dlaczego mój mąż jest osobą raczej pogodną, a ja bywam marudna nie do wytrzymania. I doszłam do wniosku, że to właśnie to. Nieumiejętność akceptacji rzeczywistości, jeśli tylko odrobinę odbiega od tego, jaka być POWINNA. Oczywiście, jaka być powinna moim zdaniem. Bo zapomniałam jeszcze dodać, że poglądy z grubsza dzielą się na MOJE i niesłuszne. To bardzo zawęża ogląd rzeczywistości i rozbudowuje oczekiwania wobec niej.

Dlatego jednak trzymam się Tygrysa, bo pogoda ducha jest bezcenna.

I dlatego tak kocham moje Wiedźmy, bo nawet kiedy w Toskanii pogoda ABSOLUTNIE nie spełniła moich oczekiwań, one były niezmiennie pogodne i gotowe do szukania alternatyw.

Jeśli jesteście podobne do mnie, zawsze otaczajcie się ludźmi pozytywnie nastawionymi i umiejącymi znaleźć w każdej sytuacji rozwiązanie zamiast obrażania się na rzeczywistość.

Może przejdzie przez osmozę.

2 komentarze
  • Amanda
    Posted at 20:49h, 17 sierpnia Odpowiedz

    Mnie naszła taka gorzka myśl, że zdecydowana większość facetów jest pogodna bo ma darmową obsługę ,,durnych bab”. A ,,baby” są często malkontentne (są wyjątki w obie strony) nie ,,bo są takie” tylko przez tysiąclecia (a nawet teraz) robiły za podnóżki. Coś w tym jest, ciężko się cieszyć taką myślą. Pierwszy lepszy przykład, facet, jak nawet w dawnych czasach padał z głodu, to mógł pójść chociaż do fizycznej roboty i zarobić. A kobiecie zostawało często tylko bycie poniżaną dziwką. I inne takie. Ciężko zmienić nastawienie po stuleciach bycia popychadłem jakiegoś idioty.

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 21:58h, 17 sierpnia Odpowiedz

      ale takie nastawienie utrudnia życie i koło się zamyka

Post A Comment