On tylko szukał prawdziwej miłości

On tylko szukał prawdziwej miłości

W komentarzu pod ostatnim postem mój ulubiony filozof postawił zarzut, że my ( czyli kobiety, a przynajmniej większość) nie potrafimy „kochać romantycznie„. A oni nie tylko potrafią, ale w dodatku wyrażają to w sztuce. W sposób absolutnie niedościgły. Ilustracją tej tezy był link do piosenki The Police „Every breath you take”. Przykład akurat mało szczęśliwy, bo nie wiem jak dla Was, ale dla mnie ona brzmi jak wyznanie stalkera, chociaż lubię Stinga.

Ale, oczywiście, da się znaleźć inne. Przepiękne piosenki, poematy i inne teksty literackie będące czułymi wyznaniami miłości kierowanymi przez panów do wybranek serca. Odwrotnie też, ale skoro filozof się upiera, że oni w tej dziedzinie wymiatają, przyjmijmy na potrzeby dyskusji, że tak jest.

Tylko co z tego wynika? Dla mnie osobiście jedynie tyle, że co bardziej pojętni przedstawiciele gatunku zdołali sobie przyswoić zasadę, że kobieta kocha uszami i stosują umiejętnie odpowiednie sztuczki. Ci najzdolniejsi komponują własne teksty, reszta cytuje.

Gdyby mierzyć zdolność do miłości zdolnością do gadania o niej, to ja się absolutnie zgadzam. Moi sympatyczni koledzy nie mają sobie równych. Więc wszystko zależy od tego, jak sobie zdefiniujemy tą zdolność do romantycznej miłości. Skądinąd domyślam się, że ta zdolność jest przez nich mierzona przede wszystkim bezinteresownością. Bo na niczym tak nie zależy mężczyźnie, zwłaszcza mało zaradnemu finansowo, jak na tej bezinteresownej miłości właśnie.

I potwornie ich brzydzi niewieścia skłonność do zakochiwania się w facecie od pierwszego wejrzenia w stan jego konta. I ja to rozumiem, spoko. Też bym nie lubiła, gdyby faceta interesowało głównie, czy dobrze zarabiam. Nie rozumiem za to, czemu przy tym werbalnym obrzydzeniu KAŻDY  z moich wielbicieli, niepytany, starał się mnie jednak z tym stanem zapoznać. Jeśli, oczywiście, był w miarę imponujący. Co innego jak nie był, ale o tym potem. A słowo daję, że nic mnie tak nie nudzi jak udawanie podziwu dla nowej bryki, czy drogiego zegarka. Ale, że nie lubię kolegom robić przykrości, to udaję, że znaczek jaguara czy marka zegarka cokolwiek mnie obchodzi.

Ale ja muszę być ogólnie mało pojętna, bo tak samo nie rozumiałam, czemu kiedy eksponowałam w czasach wiośnianej młodości głównie osobowość, to jakoś tłumy adoratorów mnie nie oblegały. Natomiast kiedy nauczyłam się w końcu eksponowac cycki, to jakby nastąpiło oberwanie chmury. Widocznie zdolność do romantycznej miłości jednak musi mieć podkład z całkiem cielesnego sexapilu, bo inaczej serce nie sługa. Albo inny organ.

Zadziwiająco często ta ich zdolność do romantycznej miłości zanika też z wiekiem wybranek, czy też dodatkowymi kilogramami lub pociążowymi rozstępami. Więc prześladuje mnie takie dziwne podejrzenie, że „romantyczną miłość” wielu panów utożsamia z seksualnym pożądaniem, choć, rzecz jasna, nie wszyscy.

To ja już wolę taką zwykłą, bez romantycznej mitologii i serenad pod oknem.

Za to na co dzień i bez daty ważności.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

2 komentarze
  • M
    Posted at 21:22h, 01 grudnia Odpowiedz

    Bo im się myli prawdziwa ,,romantyczna miłość” z ich własną wersją tej miłości xD Jak zresztą wiele rzeczy, mają swoją normalną (i dla kobiet i dla mężczyzn) i ,,męską” wersję 😉

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 20:49h, 02 grudnia Odpowiedz

      Bo im sie w ogóle wydaje, że są miarą Wszechrzeczy ;-)))

Post A Comment