Umiesz liczyć? Licz na siebie

Umiesz liczyć? Licz na siebie

Ewentualnie na inne Wiedźmy, bo moje są niezawodne.

Szalenie mi się zawsze podobała Honoratka z ” Czterech Pancernych”, która kandydata na narzeczonego, siłacza Gustlika, przytomnie odpytała:

„A z czego to pan Gustlik zamiarują rodzinę utrzymać? Bo generałem to pan Gustlik nie zostaną..”

I dopiero po deklaracji, że w cywilu to Gustlik jest kowalem spojrzała na jego zaloty przychylnym okiem.

No takie to były czasy, że obowiązek utrzymania rodziny spoczywał na męskich barkach i biada tej, dla której ładne liczko było ważniejsze od siły owych barków a nie miała bogatego tatusia.

Zmieniły się czasy, zmieniły obyczaje. Dzisiejsze Honoratki kończą szkoły, idą do pracy i do kwestii finansowych podchodzą znacznie mniej ostrożnie.

Niesłusznie.

I nie chodzi mi o to żeby zaraz koniecznie szukać narzeczonego milionera, choć kiedyś miałam takie marzenia, ale tych milionerów, i do tego szczodrych i zakochanych, jak na lekarstwo. Poza tym, w wieku dorosłym odkryłam, ile satysfakcji daje jednak zarabianie własnych pieniędzy i jaka to wolność.

Zakochany milioner byłby miłym dodatkiem, bo czemu nie, ale wiecie jak to z nimi bywa, raz są zakochani bardziej, raz mniej.

Natomiast pieniędzy należy pilnować zawsze i wszędzie, a zwłaszcza własnych, zarobionych ciężką pracą.

Czytam ci ja bowiem na grupie kobiet 50+ rozpaczliwy post, że oto małżonek, po przepracowaniu przez żonę we wspólnej firmie 15 stu lat, właśnie oświadczył, że ta wspólnota to tak na gębę, w papierach wszystko jest jego i proszę sobie, kochana żono, szukać roboty. I żeby to był pojedynczy przypadek. Skąd. W komentarzach inne kobiety meldują, że tu po 20, tam po 30, gdzie indziej po 25 usłyszały podobne komunikaty, a na dodatek okazywało się, że przez te wspólne lata jakoś zawsze było szkoda za drugą osobę płacić składki, kasa była tak bardziej „pod stołem” i na pracę małżonki w zasadzie nie ma żadnych dowodów.

Zgroza.

Wyobraźcie sobie siebie, drogie młodsze koleżanki, w podobnej sytuacji. I ręczę, że ci wredni mężowie też kiedyś byli mili i zakochani. I tacy gospodarni, po co płacić żonie ubezpieczenie, w firmie zawsze są pilniejsze wydatki.

Do tego dochodzą urocze pomysły o zawarciu rozdzielności majątkowej, bo po co miałaby kochana żona odpowiadać za ewentualne kredyty zaciągane na firmę. A, że po drodze jakoś tak kupiło się działkę na siebie i wybudowało na niej rzekomo wspólny dom, no to są drobiazgi, dżentelmeni o pieniądzach nie mówią. Inne baby to są chytre, ale ty przecież wiesz, kochanie, jak ja cię kocham i co moje to twoje. Do czasu.

Nie ufasz mi??! Uff, uff.

I czytuję takich smutnych postów setki, a pod nimi setki równie smutnych komentarzy. Zawsze mam ochotę dopisać komentarz, że w takim razie zamiast rozwodu lepiej szybko ugotować małżonkowi grzybową, bo wszystkie grzybki są jadalne, ale niektóre tylko raz w życiu.

Zwyczaj polegania finansowego na facecie mamy wdrukowany w geny i wychowanie, i bywa, że to się sprawdza, ale jakby coraz rzadziej. I zawsze pozostaje margines niepewności, że za parę lat będzie mogła na nim polegać już całkiem inna pani.

Pieniądze należy mieć własne i programy takie jak „Żony z Miami” o napompowanych botoksem cycatych blondynkach, które złowiły uwędzonego na skwarkę, podstarzałego bogacza z jachtem, uważam za głupie i szkodliwe.

To już lepiej obejrzeć „Dziewczyny z Dubaju” jako ostrzeżenie.

I uczyć się w szkole zamiast na błędach.

 

6 komentarzy
  • Irena
    Posted at 10:56h, 21 stycznia Odpowiedz

    z tą satysfakcją z zarabiania jest różnie, (nie każda z nas jest dentystką) bo w budżetówce – kulturze zawsze zarabiało się nędznie i bez wsparcia skromnie się żyło (ja) a nie chciało się wyjść za mąż za skąpca (tylko tacy mi się trafiali) ale i tak wolałam skromność niż bycie darmową służącą dusigrosza; co do „Żon” to nie wytrzymałam do końca tak kretyńskie to mi się wydało

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 12:20h, 21 stycznia Odpowiedz

      boso, ale w ostrogach :-), no ja za bardzo lubię pieniądze żeby pracować w budżetówce-kulturze 🙂

  • Amanda
    Posted at 15:55h, 21 stycznia Odpowiedz

    Tak to jest jak durna kultura wmawia kobietom, że chłop (czy tam mąż) jest najważniejszy. Na szczęście coraz więcej mądrych kobiet budzi się z tej hipnozy i wie doskonale, że to nie prawda. I dlatego też te durne męskie lamenty, że obsługi nie będzie 🙂

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 16:24h, 21 stycznia Odpowiedz

      oj nie będzie ;-))) jeszcze trzeba będzie obsługiwać 🙂

  • Aga
    Posted at 17:13h, 21 stycznia Odpowiedz

    Przeczytałam ostatnio ciekawa książkę (otwieracz do oczu) którą chciałam polecić i bardzo się zmartwiłam że przenigdy nie była wydana w Polsce ale się nie zdziwiłam.
    Jakby wszystko o czym piszesz.
    „Women and madness” Phyllis Chesler

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 19:18h, 21 stycznia Odpowiedz

      jak widać, pewne prawdy są uniwersalne 🙂

Post A Comment