Matka, żona czy kochanka

Matka, żona czy kochanka

W zamierzchłych czasach był sobie taki serial „Matki, żony i kochanki”, na tamte czasy dość postępowy, bo dopuszczał możliwość, że dojrzała kobieta ma kochanka i męża, choć, oczywiście, przez jednego z nich musiała zostać opuszczona w potrzebie.

Polskie kobiety z uporem maniaczki wybierają przeważnie jedną z tych ról, choć mogłyby wszystkie, bo są energiczne i pracowite.

Otóż bowiem zaglądam ci ja sobie rankiem na grupę „Kobiety po 50″, która nieustannie dostarcza mi dowodów na to, że mądrość czasem przychodzi z wiekiem, ale przeważnie wiek przychodzi sam, a tam taki kwiatek:

” JAKIE MACIE SPOSOBY ABY ZMUSIĆ SWOICH MĘŻÓW DO BADAŃ PROFILAKTYCZNYCH?”

Zemdlałam mentalnie. Sam pomysł, że to ja miałabym pamiętać o JEGO badaniach profilaktycznych wprawił mnie w zdumienie, bo choć mężatką jestem od 30 lat, to jakoś nie usłyszałam nigdy pytania: „Kochanie, kiedy robiłaś sobie ostatnio cytologię?”.

Drugi pomysł, na ZMUSZANIE dorosłego faceta do czegokolwiek też zaskakuje, choć, rzecz jasna, próbuję czasem coś wymusić, ale na ogół z marnym skutkiem. Zazwyczaj przekonuję się, że inni dorośli ludzie zwykle robią to, czego sami chcą i to jest ok, bo sama też tak postępuję.

No i trzecia zawarta w tym krótkim zdanku idea. Że są sposoby na to żeby osiągnąć założony cel, trzeba tylko zostać mistrzynią manipulacji, tą przysłowiową szyją, która kręci przygłupawą głową. Głową, która nie wie, że dobrze jest na przykład dbać o zdrowie, a profilaktyka tańsza niż leczenie.

Wszystkie te złote myśli dowodzą, że przeciętna polska żona chętnie obsadza siebie w roli wszystkowiedzącej mamusi swojego mężczyzny, bez której on zginie jak Andzia w parku. Ileż w tym mimowolnej pogardy i protekcjonalizmu! Gratki.

No niestety, ja wysiadam, całe macierzyństwo zużyło mi się na dwie córki, a i to, szczerze mówiąc, miało ono syndrom dosyć krótkiej kołderki i babcia dzielnie sztukowała. Do dzisiaj to do niej dzwonią, kiedy chorują, bo wiadomo, że matka każe wziąć witaminę C i siebie w garść. Jak mnie roastują na rodzinnych spotkaniach, to wspominają, że kaszleć musiały w poduszkę żeby nie wkurzać matki budzeniem jej po nocach i nie dostać syropem po głowie.

Nie jestem z tego przesadnie dumna i pewnie wolałabym zostać w rodzinnych legendach Florence Nightingale niż Cruellą de Moon, ale już trudno.

Natomiast damski pomysł niańczenia dorosłych mężczyzn wydaje mi się mocno samobójczy, bo ustawianie się w roli mamusi w naturalny sposób ruguje nas z ulubionej przeze mnie roli kochanki, bo nikt normalny nie chce bzykać mamusi. Mamusię się szanuje i całuje po rękach, a nie robi jej minetę i o poranku prezentuje furkoczący wzwód.

Co do roli żony, też wciąż miewam wątpliwości, czy jest przesadnie opłacalna, bo wprawdzie jest z kim iść na Sylwestra, ale ja akurat nie lubię Sylwestra, bo zwykle wcześnie kładę się spać, żeby móc sobie oglądać świt. Za to oczekiwanie obiadu czy czystych ubrań wystarczająco długo wprawiało mnie w kosmiczne zdumienie żeby Tygrys ogarnął jak działa pralka i zwiedził wszystkie dobre knajpy w kraju. Poza towarzystwem z różnych oficjalnych okazji jest, rzecz jasna, jeszcze kilka korzyści, jak na przykład łatwo dostępny seks i to, że nie muszę prowadzić samochodu na długich trasach, ale nie jestem pewna czy akurat mnie do tego koniecznie potrzebne jest małżeństwo. Wniosek z tego taki, że pewnie go jednak kocham. To wiele wyjaśnia, bo na gruncie logiki teza o wartości małżeństwa nie daje się w dzisiejszych czasach obronić.

Pamiętam, że miałam kiedyś książkę z fizyki pod przewrotnym tytułem „Czy umiecie się dziwić?”, która miała w środku różne fajne spostrzeżenia z dziedziny nauk ścisłych.

No, ja nie tylko, że umiem.

Właściwie w stanie zdziwienia jestem nieustannie.

A Wy?

 

6 komentarzy
  • Amanda
    Posted at 10:14h, 17 lutego Odpowiedz

    Ja, mieszkając w tym nienormalnym kraju, też. I to nie jest, niestety, pozytywne zdziwienie, jak to z tej książki. Może ta wojna, co się szykuje, to jest jednak jakiś ,,plan boski” (tak uwielbiony) dla tego kraju? Po prostu inne możliwości, łagodne, się wszechświatowi, bóstwom, czy komu tam, wyczerpały razem z cierpliwością…

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 10:40h, 17 lutego Odpowiedz

      mam dla ciebie jedno pozytywne zdziwienie- jak my to robimy, że tu wytrzymujemy i jeszcze humor nam dopisuje ? ot, zagadka 🙂

      • Amanda
        Posted at 15:24h, 17 lutego Odpowiedz

        Mi, niestety, z każdym dniem tu mniej dopisuje 🙁 Jak się popatrzy na ludzi tu, jako ogół, posłucha, to słów czasem nie ma.

  • M
    Posted at 10:25h, 17 lutego Odpowiedz

    Mi się często wydaje, że w Polsce ta mimowolna pogarda rozciąga się na wszystkie grupy społeczne. Mężczyźni gardzą kobietami (,,durna baba”), kobiety mężczyznami (,,gwałciciel pewnie”), młodzi starszymi (,,stare próchno”), starsi młodymi (,,durny gnój”), nauczyciele lekarzami (,,zdzierają łapówkarze”), lekarze fryzjerami (,,co to za zawód?”). W Europie jesteśmy krajem frustratów, którzy gardzą innymi i to nam się przenosi. Oczywiście, że to nie są wszyscy i jasne, że w innych krajach też są tacy ludzie. Ale jako społeczeństwo, a nie jednostki, ja tak to właśnie widzę. Jakiś niezdrowy syndrom, uważanie się za ,,najlepsiejszych” a jednocześnie pogarda względem innych, zamiast uznania, że wszyscy dobrzy ludzie na świecie są TAK SAMO wartościowi. ,,My”, ,,oni”. Strasznie tego nie lubię u ludzi. I jeszcze twierdzenie, że zwykła stara dobra kultura osobista i normalne podejście to ,,poprawność” i ,,zamykanie ust”. Tak, chamom na pewno.

    • Wiedźma Radzi
      Posted at 10:40h, 17 lutego Odpowiedz

      to ta straszliwa mieszanka kompleksu niższości z kompleksem wyższości

      • M
        Posted at 11:22h, 17 lutego Odpowiedz

        Ciekawe, kiedy przyjedzie lekarz?

Post A Comment