Subskrybent

Subskrybent

Mam kilka zamożnych przyjaciółek, szczęśliwych posiadaczek domów z ogrodami, czasem nawet rezydencji.

Nieruchomość taka dostarcza właścicielkom, rzecz jasna, sporo satysfakcji i słusznej dumy z pięknych salonów i zadbanych skalniaczków.

Przy czym, kiedy o salony i skalniaczki dba wynajęta służba to więcej jest tej satysfakcji, a kiedy sama właścicielka to satysfakcji jakby mniej, za to sporo zmęczenia i poczucia „ przywiązania do ziemi”, bo jak tu wyjechać kiedy nie ma komu podlać wypielęgnowanego w pocie czoła trawnika.

I tak sobie podziwialiśmy rezydencję sącząc drinki w basenie gospodyni z sympatycznym kolegą rozważając przy tym, czy sami chcielibyśmy takową posiadać.

Przy czym ja byłam bardziej za, bo naprawdę milutko jest żyć na bogato, a kolega obdarzony sporą wyobraźnią, a przy tym będąc modelem energooszczędnym, był bardziej przeciw.

Swoje stanowisko motywował tym, że o wiele mniej wysiłku wymaga wynajęcie na weekend choćby najbardziej wypasionej miejscówki, niż zarobienie na wybudowanie i utrzymanie własnej.

I, że w ogóle świat zmierza do modelu wynajmowania zamiast posiadania. Niedługo zbędne stanie się posiadanie samochodu, bo wszędzie dowiezie nas wynajęty Uber. To samo z mieszkaniami, jachtami i wszelkimi mrocznymi przedmiotami pożądania kapitalistycznych wyrobników.
Będziemy żyli w świecie ułatwiających życie aplikacji i zakupów przez telefon.

Przyszło mi wtedy do głowy, że niektórzy koledzy dawno już się zupdejtowali do nowych czasów, przynajmniej w sferze erotycznej.

I o ile my wciąż wolimy być posiadaczkami jakiegoś w miarę udanego męskiego modelu, to chłopakom wystarcza subskrypcja.

Taki subskrybent modeli damskich przechowuje w telefonie różne śliczne aplikacje i otwiera w zależności od potrzeb.

No bo umówmy się, zajmowanie się kobietą na stałe to jednak wymaga sporo zachodu. Wprawdzie zyskuje się wtedy stałą dostępność i czasem nawet wyłączność, ale za to samemu jest się bez przerwy monitorowanym, rozliczanym z czasu i pieniędzy i uziemianym w weekendy na działce.

Przy subskrypcji mniej roboty, ot wystarczy od czasu do czasu uruchomić uczuciowo aplikację jakimś miłym smsem, wierszem lub piosenką i gotowe.

Trzeba tylko pamiętać o aktualizacjach i wznawianiu subskrypcji. Z tym trochę więcej zachodu, ale nikt nie obiecywał.
W przeciwnym wypadku taka zaniedbana aplikacja najpierw wysyła komunikaty o błędach, a potem przestaje działać i cała robota na nic. Trzeba ściągać nowe, a okazuje się, że dla najnowszych to my mamy za stary system operacyjny i to nie jest przyjemne.

Aplikacji nie trzeba się z niczego tłumaczyć, ani do niczego zobowiązywać. I można mieć ich w telefonie tyle, ile pojemność wytrzyma. A zbędne kasuje się jednym ruchem i to bez adwokata.

No dla kolegów raj.

Wprawdzie trzeba się pogodzić z faktem, że taka co ciekawsza aplikacja bywa subskrybowana jeszcze przez innych użytkowników, ale to doprawdy drobna niewygoda w porównaniu z modelem uruchomionym na stałe pod własnym dachem, domagającym się udziału w domowych obowiązkach, przynoszenia kasy i choinki w święta.

Ponieważ uważam, że powinnyśmy zamiast kolegów potępiać to się od nich uczyć czynienia sobie życia lekkim, łatwym i przyjemnym, to temat wart jest przemyślenia.

Bo w sumie, model męski ma tylko kilka użytecznych funkcji i rzadko który posiada je wszystkie naraz w oprogramowaniu. W dodatku często się zawiesza, zwłaszcza na sportowych relacjach.

A w użytkowaniu na co dzień jest mało funkcjonalny, zaś z wiekiem coraz bardziej marudny.

Może subskrypcja to rozwiązanie przyszłości ?

1 Comment
  • M
    Posted at 13:47h, 28 sierpnia Odpowiedz

    Blog wrócił, super! 🙂 Co do samego pomysłu, mam wrażenie, że często ta subskrypcja wynika ze spłycenia obecnych ludzi, ich emocjonalnego upośledzenia i niemożności wejścia w dojrzały związek (jeśli się chce i ma taka potrzebę) a do tego ”starych” nakładek, które ciągle pracują. Mam na myśli taki, gdzie mąż/partner nie robi za bankomat, a żona nie pierze gaci jako ”default” i nie jest służącą. Mimo ”nowych czasów” nadal, niestety, mnóstwo ludzi ma zakodowane, ze na tym właśnie (gacie/bankomat) polega prawdziwy związek. A potem się ze sobą duszą i dziwią, co nie wychodzi…

Post A Comment